» Pon maja 16, 2011 9:49
Re: Fundacja "Kocia Mama" Izy Milińskiej-co daje kotom?sprawdź!!
Za namowa i przesłaniem mi linka przez jedną z forumowiczek. Otóż, chciałabym przedstawić moje doświadczenie z KM.
Sprawę znają wetki: Ania Mrozek i Ania Wojtczak, bo wyprowadziły mi kotulę z panleukopeni... Sprawę chętnie opiszę i się pod nią podpiszę, jeśli może w czymś przeciwko tej babie pomóc... Milkę wzięlismy z domu tymczasowego od dziewczyny, dokładnie Renaty Różańskiej - z tego co wiem opuściła KM niedługo po naszej adopcji. Wetki Anie mówiły, że poszła do innej fundacji, bo miała dość akcji z Milińską...
Po kicię pojechaliśmy w środę, kot zdrowy, z książeczką, wszystko super... Kicia ma dwa miesiące... W sobotę kicia nie je, nie pije. Wiedzieliśmy od p. Renaty, że koty Milińskiej z rejonu Bałuty "podlegają" pod lecznicę TESCO na ul. Pojezierskiej. Jedziemy, a panie Anie widzą kota i mówią, że skąś dziewczynkę kojarzą. Mówię, że to z KM. Nie zauważyłam, rzeczywiście miała już odrośniętą sierść na łapce. Ale widoczne było, że miała kroplówki, bo sierść była krótsza. I słyszę, że z domu, z którego wzieliśmy koty była panleukopenia. Nic mi to wówczas nie mówiło. Więc krew na badanie, na drugi dzień dzwonię po wyniki i słyszę: "jeszcze raz z kotem na wyniki, bo błąd. Taki kot nie powinien żyć". Na pytanie, czy kot jest przytomny, mówię "Oczywiście, właśnie 'ujeżdża' i tarmosi za sierść psa któremu ewidentnie to nie przeszkaszkadza. Dużo śpi i je po zastrzykach z dnia wczorajszego..."
Dowiedziałam się o chorobie: co to, jak to i czym to grozi i masakra... Dziewczyny mówią: Neupogen dawka 250 PLN. Mnie oczy na wierzch. To pytamy czy to pomoże??? Nie ma gwarancji, Ania mówi, żeby dzwonić do Milińskiej, niech na swój koszt leczy kota, jak takiego wyadoptowała...
Pojechaliśmy z kotem do domu i dzwonię, przedstawiam sytuację... I co słyszę? Cytuję "wzięła pani kota i nie stać panią na leczenie? A mnie ma być stać?" Zdębiałam. Mówię "to co teraz?". Pada pytanie "opisać kota". Mówię "buras pręgowany, dwa miesiące" I słyszę "ee to takich mamy wiele, proszę przywieźć kota chorego i wziąć zdrowego". Zamarłam, ale język wiem, gdzie mam, więc mówię "A co ja k..wa buty kupiłam, że się rozkleiły i wymienię na nowe????!!!! Przecież to żywe zwierzę. Ja wiem, że jest u nas cztery dni, ale mam po prostu o niej zapomnieć i wziąć innego kota?" Mówię, że mam umowę, kot jest mój i niech się wali z tą swoją miłością...
Jadę do wetek, a one zdziwione i p. Ania mi mówi: "a Milińska dzwoniła, że kota oddajecie jej..." To mnie drugi raz szlag trafił...
Zaczęło się leczenie: codzienne zastrzyki surowicy, co chwila badanie krwi. Dzięki Aniom ona żyje i ma się świetnie. Wszystko dzięki wetkom, a dlaczego, to one już wiedzą. A jak słyszę KM, to mam ciarki jaka to "mama"
...takie mam z nią wspomnienia
Ostatnio edytowano Wto maja 17, 2011 8:17 przez
dilah, łącznie edytowano 1 raz
Lara [*] 28.03.2012 Fibi [*] 19.11.2012 Basia [*] 03.02.2013 TRUSIA [*] 24.07.2013 Miłek [*] 01.08.2013 Romisia [*] 24.04.2014 Lidzia [*] 06.05.2015 Gniewko [*] 03.09.2015r. Agat [*] 30.11.2015 Feliks [*] 27.03.2017r. RUDA ['] 07.03.2018r. Kocia ['] 11.07.2019r. LOLA ['] 24.03.2020r. MILKA ['] 03.04.2020r. za dużo Was tu