Witajcie siostry!
Ogarniam sie, ucze, dzis wsiadlam w inny autobus i wyjechalam na jakies zadupie (Rojca w Radzionkowie?) ale szybko wrocilam z powrotem. Robie sanepid i codziennie rozmawiam z przemila pania w okienku zanoszac magiczny pojemniczek

sie wdrazam. Zapowiada sie bardzo duzo pracy z czego sie bardzo ciesze.
Koty na razie w Krakowie ja za nimi tesknie a Pipi wczoraj doprowadzila nas do stanu zawalowego bo przestawszy jesc pojechala do weta. Na szczescie okazalo sie ze to lekki stan zapalny przyzebia.. Dostala antybiotyk ma zrobione badania krwi bo lekarz podejrzewa uszkodzenie nerki (ponoc jest mniejsza niz druga, dziwne, bo ostatnio na zdjeciach rentgenowskich wyszlo ze sa idealnie symetryczne i panna jest zdrowa jak rydz

)
W kazdym razie TZ dzis rano pisal ze Pipiska poleciala pierwsza pod kuchnie drac sie i zjadla wszystko. Uff. Ja se z nia pogadam jak przyjedzie ale bez swiadkow
i moje pytanie ktore wklejam ponizej: jesli ktos moze mi w tej kwestii pomoc bede wdzieczna
Pytanie moje: czy ktos podawal kotu hydroksyzyne?
Musze zapodac gadom cos na czas podrozy bo znajac reakcje na jazde po miescie i samochodem wiem ze bedzie horror. Nie zalezy mi na tym zeby byly cicho bo miauczenie i darcie sie nie jest przeszkoda. Kierowca tez jest zwierzetolubny i przyzwyczajony. Najbardziej zalezy mi na moich wrazliwcach, dla ktorych nadmiar atrakcji moze sie zle skonczyc... dlatego tez lekarz podsunal nam mysl o hydroksyzynie. Ile sie tego daje, wie ktos? Czy ktos z Was mial do czynienia z tym i podawal kotu?
Chodzi konkretnie o podroz trwajaca do ok. 2 godzin, samochodem.
Bede wdzieczna za wszelkie informacje w tej sprawie
