od niedawna mamy małą kotkę w domu. Mały ponad dwumiesięczny słodziak, który jednak nas... terroryzuje.
Po pierwsze: jak przekonać malca, żeby nie wdrapywał się nam do łóżka? Mieszkamy w kawalerce, więc właściwie jedyne drzwi, jakie mamy do dyspozycji to drzwi łazienkowe, a nie chciałabym zamykać jej w łazience na noc, bo metraż mały i chyba nie byłoby jak umiejscowić jej legowiska. Nie przeszkadzałoby nam, gdyby po prostu sobie z nami spała, ale ona od ok 5 rano urządza sobie bieganie i skakanie po nas. Łącznie z obwąchiwaniem, gryzieniem i drapaniem, do którego wrócę zaraz. Ja mam taką pracę, że jeszcze z godzinkę, dwie po tym, jak w końcu padnie i uśnie, mogę sobie potem odespać, ale mąż nie. Chyba dla każdego spanie po kilka godzin dzień w dzień jest co najmniej męczące. Staramy się być konsekwentni i kiedy wchodzi na łóżko, zdejmujemy ją. Kładziemy na legowisku lub po prostu na podłodze, jak nie da się inaczej. Czasem udaje jej się wejść tak, że nie poczujemy i bywa, że zasypia, a my nieświadomi nic nie robimy, co trochę utrudnia tę "naukę" nie bawienia się na nas w łóżku.
Poradźcie, błagam. Wiem, że trudno odzwyczaić koty od spania w łóżku, a niektórzy właściciele wręcz to lubią. Dla nas jest to niestety problem. Już wyglądamy jak duchy. Czy udało się komuś z Was wygrać tę nierówną walkę? Jeśli tak, to jak?
Drugi poważny problem to owo drapanie i gryzienie. Kotka trafiła do nas w bardzo młodym wieku (gdy miała 6 tyg.). Niestety nie wiedzieliśmy wtedy, jakie mogą być tego konsekwencje. Ów brak socjalizacji... Mała chorowała wówczas na koci katar i żeby ją skutecznie wyleczyć, trzeba było ją odłączyć od miotu. Pewnie dlatego pani zdecydowała się nam ją przekazać tak wcześnie.
Niestety, choć wcale specjalnie jej nie uczyliśmy bawić się naszymi rękami, mała gryzie i drapie, gdy w jej pobliżu znajdzie się ręka lub nawet przedramię (niekoniecznie podążające w jej kierunku). Męża zaledwie lekko ciapnie, moje ręce jednak przegryza do krwi nieraz. Bywa przy tym zapalczywa, a wręcz agresywna. Nieraz przy gryzieniu kładzie uszy po sobie, a kiedy próbuję się uwolnić, nawet prycha na mnie. Staram się zajmować ją innymi zabawkami. Jak gryzie, dmucham na nią, to pomaga zaledwie na kilka sekund, a zazwyczaj jeszcze dodatkowo ją rozzłaszcza, wtedy ją odsuwam ode mnie. Nie wiem, skąd to agresywne nastawienie do mnie. To ja jej daję jeść. Jak chce spać np. w ciągu dnia, to najczęściej na mnie. Jak lekko się przebudzi i ją głaszczę, to pięknie mruczy. Poza tym na początku nie była taka, ale jak podejrzewamy, jej początkowy spokój to najwyraźniej apatia wynikająca z choroby. Teraz, kiedy to już praktycznie końcówka choroby, zmieniła się nie do poznania.

Przepraszam, że się tak rozpisałam, ale potrzebuję pomocy, rady.

Pozdrowienia.