» Nie lip 03, 2011 18:28
Re: Nierówne źrenice i kulenie na jedną łapkę
Witam
Jako że nie lubię jak ktoś rozpoczyna temat na forum i go nie dokończa a potem, ktoś szukający podobnego, natrafia na niego i nie uzyskuje wskazówek postępowania, piszę co nastąpiło.
Kotka dostawała sterydy przez 3 tygodnie. W tym czasie oczko lewe przestało przypominać takie, jak u kotki PcimOlki [moja miała dużo bardziej nierówne- lewe opadło zupełnie]. Zaczęło się mocno paprzeć - pojawiła się biała błonka w wewnętrznej części oka a źrenica przestała się zwężać i mocno wpadło do oczodołu. Pojawiła się również biała "poducha", która niby 'wpychała' oko do środka. Kotka w tym czasie zaczęła być osowiała i przestała chcieć jeść. Wybrzydzała na prawie wszystkie karmy a jadła w porywach co kilka dni. Zaczęła uciekać od ludzi i tylko leżała i 'spała'. Pani doktor udało się pobrać tylko troszkę krwii na badania. Wyniki wykazały, że zwierzaczek ma anemię. Weterynarz najpierw dała krople do oczu, a kiedy po tygodniu ciągle nic się nie zmieniała, podała antybiotyki w zastrzykach. Opuchlizna z oka zaczęła schodzić, ale pojawiły się za to wypływające krwiaki a oczko wokół zaczęło łysieć. Kotka w tym czasie wcale nie jadła i wyglądała jakby się dusiła. Myśleliśmy, że to zakłaczenie. W końcu od miesiąca wcale nie wypluwała kłaków... Zaczęliśmy podawać jej pastę odkłaczającą i kroplówki z glukozy, żeby ją odżywić. Pasta na nic się zdała - podczas kolejnego badania pani doktor wymacała ruszającą się kość w gardle Kotusi. Była bardzo chuda i słaba, ale przeszła operację. Okazało się, że musiała kiedyś złamać mostek i to on był jakoś tak dziwnie ustawiony, że mógł utrudniać oddychanie i przełykanie. Cały dzień wymiotowała narkozą, do tego zrobiła siusiu całe różowe od krwii.
Noc wydawała się być tą ostatnią... Kotek po trzech dniach dał znać, że chce jeść, ale niestety nic ciągle nie mogła przełknąć. Stwierdziliśmy, że trzeba zacząć karmić ją strzykawką - weterynarz dała karmę "royal canin convalescence support instant diet". Sierść Kotusi zaczęła wracać do normy, ale ciągle nie jadła a wręcz przeciwnie - coraz trudniej jej przełykać a nawet oddychać. Weterynarz stwierdziła, że Kotka ma zespół Hornera i że trzeba się przygotować na jej eutanazję. Czyli tak naprawdę operacja była o kant kuli potłukł... Kilka dni temu, na mocno wychudzonej skórze, dało się wyczuć z boku kręgosłupa, w części ogonowej całkiem pokaźny guzek - doktor mówi, że niby kaszak. Wczoraj z kolei dało się wyczuć kolejny - koło ramienia, na płucach. Natomiast dzisiaj Kotusi coraz ciężej oddychać i słychać świst. Osłuchując płuca nie słychać szmerów - a tylko w części gardłowej.
Doktor się poddała - stwierdziła, że mamy podawać po pół tabletki do karmy sterydów i tyle. Kotka codziennie rano jest ciągle "rozmowna" - jak to zawsze miała w zwyczaju wita z rana miaucząc. Podczas gdy próbuje mruczeć, zaczyna charczeć i się dusić.
To wszystko w ciągu dwóch miesięcy... ciągle nie wiemy co jest przyczyną wszystkich nieszczęść.