Mysza pisze:To z kamienną twarzą i bez krzyków czekam na cd
I TAK ma być:-)
Dziś rozmawiałam z Panią - muszę jednak jeszcze jutro zadzwonić, bo Kasia doszła do wniosku, że jednak trzeba mu mocz zbadać, bo zalewa się niemiłosiernie. Tak czy siak z Panią się spotkam jeszcze w tym tygodniu....
Poza tym, z Kasią gadał, opowiedział jej co najmniej pół życia..........Kasia pod wrażeniem.....nie dziwne, w końcu to MOJ wychowanek, to norma, że gaduła.......
Jedną akcję Wam opowiem ........no nie dwie . Byłam urodzinowo w Bieszczadach, bo mam tam takie jedno ukochane miejsce, dalej cudne. I się pochwalę, a co.......mimo starczego wieku NIKT mnie na szlaku nie wyprzedził.......gnałam na Rozsypaniec, jakby od tego moje życie zależało. Na 50 urodziny też tam wlezę.......moze nie w takim tempie, ale wlezę.....
Tak czy siak :idziemy sobie szlakiem, a po drodze huculskie koniki........no i gromada ludzi stanęła i nie szła dalej....myślę co jest? Zdjęcia będą pewnikiem robić.A ci wyobraźcie sobie bali się koło tego malowniczego luzem łażącego stada przejśc......matko i córko......szooooooook. Poszłam z informacją na ustach, że konie to jednak nie tygrysy i nie atakują z wyskoku. Na zdjęciach moje szaleństwo uwiecznione zostało. Jeden z koni nawet mi usiłował kijek zjeśc......SUPER było. Wyszłam na pogromcę i niemal żegnana oklaskami poszłam dalej hihi. Mój Tz mi oświadczył twardo, ze absolutnie się nie zgadza na wyłapywanie ich na klatkę łapkę i tymczasowanie....eeeee cykor........
Ale nie o tym. Otóż, jak zapewne wiecie ludzie się na szlaku pozdrawiają. No. A ja sobie niosłam plecaczek z którego wdzięcznym głosem przemawiał niejaki Czesio - ( mam taki sygnał sms.....Czesio w nim mówi "Dzień dooobry"). Wyobraźcie sobie miny ludzi, kiedy dostawałam smsy z Ukrainy informujące mnie o możliwościach naszej ambasady.......hihih. Mijam ludzi - a mój plecak głosem Czesia "DZIEŃ DOOOOBRY". HIhihihi.