bardzo ważne!
piszę w sprawie mojej dalszej działalności w PKDT. ten post muszę drugi raz pisać, bo poprzedni skasował mi mąż i bezczelnie zamknął komputer po moich 30 min wypocinach. wszytko związane z PKDT robię miedzy karmieniem, przewijaniem, zabawą z dziećmi. od rana do 22.00 zasuwam w domu nie mając nawet kwadransu wolnego dla siebie. rysiek nie akceptuje mojej pracy wolontariackiej to raz, robi wszytko żebym nie miała siły nawet palcem ruszyć na forum- zero pomocy w domu , przy naszych zwierzętach czy przy dzieciach. twierdzi ze jak jestem zmęczona- to niech mi koleżanki z PKDT pomagają i siedzą u mnie 8 godz dziennie. do tego dochodzi praca przy 4 moich kotach, przy psie, ponad 100 metrów dziennie do posprzątania, 3 wkłady pralki, 3 obiady- bo każdy z nas je coś innego....do tego koty tymczasy, koty klientów z PKDT, sprawy papierkowe dla fundacji...idzie wiosna- każdego ciepłego dnia jestem z dziećmi poza domem od ok. 12.00- 19.00. komputer wtedy odpada, bo wieczorami muszę nadrobic resztę dnia i kłade się przeważnie spać ok. 2.00....jestem nerwowa, bo jestem ciągle przemęczona.
w czym rzecz- nie żale się tylko stwierdzam fakt- mam początki depresji, jestem wiecznie rozdygotana, sfrustrowana. kotów wyadoptować nie mogę ze swojego domu, bo nie robie im ogłoszeń i robić nie będę- bo nie mam na to czasu. jak coś się dzieje- nie mam jak się wydostać z tymczasami do weta, bo albo jestem sama, albo stary nie chce zostać z dziećmi, albo opiekunka nie przychodzi bo z dnia na dzień robi sobie wolne. nie zarabiam na swoje koty- bo jak założyłam swój wątek- to nikt go nie podbijał i watek spadł. nikt wpłaty najmniejszej nie zrobił na moje tymczasy. na spotkanie edukacyjne jeździć nie będę- bo za każdym razem to jest koszt dla mnie 40 zł dla opiekunki, tak samo jak z zebraniami.
nie odchodzę z PKDT ale zawieszam swoje działania do pójścia moich dzieci do szkoły - czyli na około 5 lat. wiem że robicie masę dobrej roboty i całymi dniami jeździcie za kotami, ale ja się juz wypaliłam, czuje że tak dłużej nie pociągnę. nie dam rady. gdybym tylko była bogata, zatrudniałabym ninię do dziewczynek i by szafa grała. a ja każdego dnia zastanawiam się czy kolejnegodnia będzie mnie stać na zapłacenie opiekunce 20 zł za spacer z dziećmi.
chodzi o to, że nie będe się juz tak angażować w sprawy fundacji jak do tej pory:
spotkania edukacyjne, zbiórki, uczestnictwo na forum, zebrania PKDT. nadal będę przjmowac tymczasy w liczbie nie większej niż 8 sztuk.
póki dam rade nadal będę reprezentować gabinet dr kasprzyka, robić raporty miesięczne i spisy tymczasów. dziękuję gosi za przejęcie biura PKDT- bo naprawdę było to dla mnie zbyt dużym obciążeniem. nie gniewajcie się, ale nie mam już siły ciągnąć bycia matką 2 dzieci- które zaczęły wyskakiwać z łóżeczek, hotelu, tymczasów, prowadzenia domu, bycia koordynatorem kliniki, papierkoligi, swoich zwierzaków, adopcji, itp.itd. muszę zwolnic tempo, a tym bardziej nie mam siły mysleć- co tu zrobić żeby zarobić na utrzymanie PKDT. ile mogłam robiłam będac koordynatorem, wypruwałam z siebie żyły. teraz juz nie mam siły, wypaliłam się totalnie, mam wręcz niechęć do robienia niektórych rzeczy, do żebraniny o każdą złotówkę.
PKDT które ja tworzyłam na początku z majką to były DT dla 2- 3 kotków i każde 300 zł za miesiąc na kocie cieszyło jak cholera. teraz sumy 3 tys nie robia na nas wrażenia. mamy pod opieką 60 kotów, kilkaset ze stad wolnobytujących, kilka ogromnych akcji: sterylki, stocznia, meksyk, lisiarnia. jestem zmęczona byciem twarzą PKDT, ciągłych wywiadów, reportaży. mnie chyba macierzyństwo tak wykończyło, że mam po prostu ochotę stać się anonimowa, odpoczywać i spać. jestem zmęczona pisaniem programów, a potem ich rozliczaniem. nie mam rodziny która by chciała zając się moimi dziećmi, a ta dwójeczka naprawdę bezustannie jęczy jak traci mnie z pola widzenia. mam ciagłe wyrzuty sumienia- bo przez pracę z kotami, mam mało czasu dla dzieci i zaniedbuje swoje dziewczyny. z drugiej zaś strony przez bycie matką- jestem złą opiekunka dla kotów, nie umiem zsocjalizować tosi i aishy. za mało czasu poświęcam zwierzętom tymczasowym i własnym, bo w międzyczasie muszę też znaleźć czas na koty gości. do tego wszystkiego chłop który nigdy nie stał się dorosły i spełnia tylko swoje pasje i marzenia- to mi nie pomaga. plus ciągłe kpiny- że jestem magister od kocich kup
kolejna sprawa która wbiła dzis gwóźdź do mojej trumny- na zebranie kończące miesiąc, z fakturą stawiły się tylko agnieszka i weronika

nikt więcej nie przybył... rozumiem, że zyjecie jeszcze majówkami, lub też cięzko pracujecie, ale dziewczyny chciały wam dużo przekazać. zarobiły ok. 15 tys, z czego nie mogą korzystać, bo wszystkie długi PKDT są pokrywane z ich subkonta. trzeba by było się spotkać wspólnie- wszyscy , naprawdę bez wyjątków od starych po nowych członków, od ludzi którzy robią ogłoszenia, po domy tymczasowe. finansowo padamy, mało jaki DT zarabia sam na siebie. i tu kolejny mój dół- bo ja na siebie nie będę zarabiać, bo koty które do mnie trafiają nie ja łapię, i ja nie będę na nie pracować, daję im miejsce w hotelu i swoją pracę. nie będe pracować, bo nie chcę- tylko dlatego że nie mam czasu i też chcę żyć, a nie tylko wszytko podporządkować pod zwierzęta. trzeba wspólnie wymyślić sposób oddania pieniędzy agnieszki i weroniki. w tym mies na pewno nie starczy na porycie wszystkich naszych faktur. więc co dalej?...
PROPONUJĘ WIĘC ZEBRANIE ZBIORCZE NAPRAWDĘ DLA WSZYSTKICH OSÓB Z PKDT I WYŁOŻENIE KAWY NA ŁAWĘ BO ATMOSFERA JEST NAPIĘTA I NIEPRZYJEMNA. JA MOGĘ W NIEDZIELĘ. po prostu po dzisiejszym zebraniu mi się odechciało wszystkiego, swoją drogą mam wrażenie że wszyscy jesteście wypaleni i każdy ma już powoli dość PKDT. a jak tu powiedzieć któremuś z wetów- że nie dostanie wypłaty za ten miesiąc? i któremu nie zapłacić?
