Duszek686 pisze:A,
i znalazła się Balbina
Bardzo się cieszę
Nie wiem, czy pan się czegoś nauczył...
Na razie podobno zainwestował w adresówkę...
nie pisałam, sorry powinnam dać znać:oops:, ale nie bardzo jest się z czego cieszyć
. Od razu dałam znać annskr, bo rozpuściła wici po wszystkich okolicznych karmicielkach. Ale ręce mi opadły, bo pisała mi, że rozmawiała z opiekunem, a on nie rokuje na wyciągnięcie wniosków. Już ta adresówka o tym świadczy... 
z tego co wiem, to jest właśnie tak jak mówisz. Chyba wróciła sama.ruru pisze:ale chyba ten pan nie będzie jej chciał oddać..
taka toksyczna miłość...
dobrze że jest
czy sama wróciła?
. Tak jak Coolcaty napisała - pan przyniósł go, odwiedzał, opłacił leczenie i odebrał. Nie ma możliwości odebrania mu kotki. Może gdyby od razu pomyśleć o adopcji i znalezieniu jej domu... wcześniej o tym nie pomyślałam... nie sądziłam, że będzie wychodzić 
. Teraz pan się do kocia mocno przywiązał (znam relacje od osoby trzeciej-syna, jeżeli się mylę - popraw mnie Aniu): odwiedzał kotkę, przez cały ten czas dowiadywał się jaki jest jej stan i kiedy może ją wziąć. Po całym leczeniu okazało się, że kotka nie je samodzielnie i musi być karmiona (być może już zawsze) strzykawką. Teraz spija zupki, ale stałego pokarmu nie przyjmuje samodzielnie. To wszystko z pewnością spowodowało, że jeszcze bardziej czuje się z kotką związany. Z relacji wydaje mi się, że nie jest to dom zły, tylko nieświadomy, lub co gorsze nie dający się uświadomić. Państwo mieszkają na parterze i wypuszczają swojego pierwszego kota. Balbinka doszła później i być możę tutaj widzą problem z trzymaniem jej w zamknięciu. Sporo ludzi sądzi niestety, że kot zamknięty jest nieszczęśliwy, a ich decyzja z wypuszczaniem wynika właśnie z chęci uszczęśliwienia 
