Nasz Pięciokot... cz.17 Pieciokot i ludzkie mlode...

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob kwi 30, 2011 13:27 Re: Nasz Pięciokot... cz.17 I zabrali grzdylki...

kinga w. pisze:No co? Zajedwabiste przeciez! Filizanki, talerze itp. widzialam - ze zdjeciem portretowym mlodych, zaden wynalazek, poza tym ze kicz, ale Anglicy lubia kicz. Za to sick bag z rysunkiem pary mlodej... No, cos w tym jest. Jak dla mnie to dla tych ktorzy pompa slubu juz rzygaja, ale jak pisalam, mam dzika ochote na takie wlasnie pamiatki.
O, tak to wyglada: http://www.metro.co.uk/news/855688-the- ... g-souvenir
Moga byc tez czerwone. Podobizna malo trafiona, ale liczy sie intencja.

ObrazekObrazekObrazek

A okolicznosciowego papieru toaletowego nie wyprodukowali? :twisted:

Swoja droga, to chyba dobrze, ze nocniki juz wyszly z uzycia Obrazek
Obrazek
"Il n'y a pas de chat ordinaire" (Colette)
Trójkot - Puszek i Szatony

Birfanka

Avatar użytkownika
 
Posty: 18698
Od: Pon lip 06, 2009 9:48

Post » Sob kwi 30, 2011 13:36 Re: Nasz Pięciokot... cz.17 I zabrali grzdylki...

NIe smiej sie! Najbardziej mi sie podobalo stwierdzenie, ze Palac Buckingham, zastrzegl sobie decyzje co do souvenir'ow z wizerunkami mlodej pary i np. scierki kuchenne czy reczniki odpadly. A woreczki na rzygi przeszly?? 8O Nie widze nigdzie tych woreczkow... Kurcze, ponoc kosztuje to to 3 poundy/szt., ale jak nie mam z czym sie rozpychac, tak za takie kuriozum bym dala.
Obrazek

kinga w.

 
Posty: 22593
Od: Sob sty 31, 2009 17:41
Lokalizacja: Keadby

Post » Sob kwi 30, 2011 13:59 Re: Nasz Pięciokot... cz.17 I zabrali grzdylki...

Mnie najbardziej rozwalaja komentarze i zdjecia porownujace Diane i Karola do Wiliama i Kate. Na litosc boska, to logiczne ze beda podobienstwa w koncu i to byl slub w rodzinie krolewskiej i to tez. Na dodatek scisla rodzina... Podobno Beckhamowej sie oberwalo za kolor kiecki a ja nawet nie wiedzialam ze ona byla ;)

Widzialam zdjecia i fragment uroczystosci, akurat jak skladali przysiege. Wygladali ladnie, podobala mi sie suknia panny mlodej bo byla prosta i skromna aczkolwiek mam chyba wiekszy biust od ducessy i hrabiny Kate co mnie wprawia w stan radosny :) Aczkolwiek, skoro on ja kocha i jej biust to trzeba im zyczyc najlepszego i zajac sie swoja robota.

Worek na rzygi.. Kinga jestes niesamowicie kreatywna ;) opatentuj!
albo lopatka na kocie odchody w stylu empire, rzezbiona, z podobiznami krolewskich malzonkow, inicjalami i data slubu.A jak wysypiesz juz kupki z lopatki pokazuje sie czcionka ozdobna ukladajaca sie w napis: God save the monarchy :twisted: :ryk:
Najpiękniejszą muzyką przed snem jest mruczenie szczęśliwego kota...

solangelica

Avatar użytkownika
 
Posty: 5123
Od: Wto paź 28, 2008 23:10
Lokalizacja: Silesia

Post » Sob kwi 30, 2011 14:15 Re: Nasz Pięciokot... cz.17 I zabrali grzdylki...

Sol, porownania beda bo i ksiazecy slub i rodzice Williama i podobienstwo Williama do ojca coraz wieksze (niestety) i charyzma Diany, skandale wokol ich malzenstwa... Suknia Kate, sliczna, ona w ogole wygladala slicznie. Co do woreczkow na pawie... To nie moj pomysl! Podlinkowalam stronke na ktorej sa zdjecia owych souvenirow. Natomiast mam ochote nabyc owe pamiatki, wlasnie ze wzgl. na ich "interesujacy" charakter.
Obrazek

kinga w.

 
Posty: 22593
Od: Sob sty 31, 2009 17:41
Lokalizacja: Keadby

Post » Pt maja 06, 2011 15:02 Re: Nasz Pięciokot... cz.17 Tak naprawde nie dzieje sie nic...

Spokoj, cisza... sennie plynie czas... Ogony rozscielone to tu, to tam, w piekarniku skwierczy lazania. Momenty kiedy byt skrapla sie litosciwie i kapie pomalutku, bez pospiechu...
Wczoraj zaliczylam rodzinnego - brzydkie cos, co uroslo mi w dloni, miedzy nasada wskazujacego a duzego palca, ogranicza ruchomosc wskazujacego i boli, okazalo sie nie zmiana "romantyczna" a pieprzonym ganglionem. Ucieszylam sie. Teoretycznie ma szanse sie wchlonac, teoretycznie po miesiacu-dwoch. Praktycznie malutkiego guzka na stawie serdecznego palca mialam kilka lat. Pozytywne - sam sie zlikwidowal. Wyczytalam o "terapii biblijnej" - jest prosta. Bierze sie Biblie i wali po torbieli az sie ja rozwali. :ryk: Ale nie w tym miejscu - tu nawet grzbiet ksiazki nie wejdzie. No i be happy! :piwa:
Obrazek

kinga w.

 
Posty: 22593
Od: Sob sty 31, 2009 17:41
Lokalizacja: Keadby

Post » Pt maja 06, 2011 21:01 Re: Nasz Pięciokot... cz.17 Tak naprawde nie dzieje sie nic...

"Terapia biblijna" jest rewelacyjna :D Muszę znaleźć jakiś powód, żeby wypróbować ją na TŻ :mrgreen:

Alyaa

Avatar użytkownika
 
Posty: 5922
Od: Śro paź 22, 2008 18:24
Lokalizacja: Kielce

Post » Pt maja 06, 2011 21:12 Re: Nasz Pięciokot... cz.17 Tak naprawde nie dzieje sie nic...

E, to moj juz przezorny i na wszelki wypadek, kiedy kupujemy garnki, sprawdza "na reke" ile taki garnek wazy. Jak ciezki to nie kupuje. :ryk:
Obrazek

kinga w.

 
Posty: 22593
Od: Sob sty 31, 2009 17:41
Lokalizacja: Keadby

Post » Sob maja 07, 2011 6:08 Re: Nasz Pięciokot... cz.17 Tak naprawde nie dzieje sie nic...

kinga w. pisze:E, to moj juz przezorny i na wszelki wypadek, kiedy kupujemy garnki, sprawdza "na reke" ile taki garnek wazy. Jak ciezki to nie kupuje. :ryk:

e tam, dobry garnek powinien być ciężki.... Tzn dobry do gotowania... ;-)

charm

Avatar użytkownika
 
Posty: 6644
Od: Nie paź 26, 2008 20:07
Lokalizacja: Orzesze

Post » Sob maja 07, 2011 7:14 Re: Nasz Pięciokot... cz.17 Tak naprawde nie dzieje sie nic...

No, ja wiem, ale zdaniem Rajmunda ciezki powoduje wieksze obrazenia. :ryk: Jakby kiedykolwiek ode mnie czymkolwiek oberwal... To jeden z naszych smieszkow. Jak sie ma chlopa-wariata to trzeba sie z tym nauczyc zyc. :ryk:
Obrazek

kinga w.

 
Posty: 22593
Od: Sob sty 31, 2009 17:41
Lokalizacja: Keadby

Post » Pon maja 09, 2011 20:49 Re: Nasz Pięciokot... cz.17 Tak naprawde nie dzieje sie nic...

Wczoraj wieczorem... Stefan sie rozliczyl za bagiety, przyniosl kase do domu. Wtedy musiala mi zwiac Futro - zwykle koty nie pchaja sie do drzwi, ale sa ciekawe wszelkich gosci i moze wymknela sie kiedy zamykalam drzwi nie patrzac pod nogi. Zwykle patrze. Wieczorem, juz w pizamie, zdziwilam sie ze nie pobiegla na gore wyprzedajac mnie jak zwykle na schodach... Szukam, wolam... cisza... W miedzyczasie wydawalo mi sie ze slysze jej miaukniecie - ona czasem miauczy gdzies w domu, wowczas wolam ja i przybiega wprost na kolana. Jakis taki uklad mamy - ona miauknie, ja zawolam, ona wpada na mizianie. Zawolalam, ale nie przybiegla - uznalam ze olala. Dosc ze wieczorem laze po domu, wolam, szukam - nie ma. Adam spadl z gory, pyta co jest... Kota nie ma. Okna pozamykane, musiala jak Stefan byl... Polecialam na gore sie ubrac, Adam wyszedl przed dom. Zawolal, odezwala sie, zawolal jeszcze raz, odezwala sie, zawolal znowu, i juz wyczail - siedziala pod samochodem sasiada, tylko lepek sterczal spod zderzaka. Szurnela w otwarte drzwi, mruczaca i szczesliwa. Ufff... Raz jeden nie popatrzylam pod nogi zamykajac drzwi. Dobrze, ze obyta z wolnoscia Futro - gdyby ktores z tych co nigdy nie wychodzily... Panika? Ucieczka na oslep? Nie chce myslec.

Dzis. Spacer z Jenny. Mala w wozku pogryzajaca Milky Waya, dopadl nas czarny labrador - ladny z reszta. Wsadzil morde w wozek, sprobowal czy by sie batonika nie dalo wyszabrowac, wiec wycofalam mu pysk od raczki Jenny. Ona sobie troche do psa pogadala, on pomodlil sie do batonika, ja go troche potarmosilam, on z wdziecznosci za pieszczoty wytarl sobie ryja (slinotoku dostal, skubany) w moje ubranie i tak wszyscy zadowoleni wrocili ze spaceru. Zajebioza nie pies. :P I nic mnie nie wnerwia - centralnie nic.

Rajmund nauczyl Miyuki pic wode z wanny. Ze drze morde w srodku nocy (Miyuki, nie Rajmund) zeby kran odkrecic, to juz norma, ale... Kilka razy, dajac kotom chrupki, pozwolilam jej zjesc z miarki, zamiast czekac w kolejce do miski. Efekt? Podczas karmienia nawet nie zerka na miske, tylko siada na przeciw pudla z karma i nie potrafi zrozumiec, dlaczego schowalam te fajna, mala miseczke, ktora przeciez jest jej. :mrgreen:
Obrazek

kinga w.

 
Posty: 22593
Od: Sob sty 31, 2009 17:41
Lokalizacja: Keadby

Post » Pon maja 09, 2011 21:18 Re: Nasz Pięciokot... cz.17 Tak naprawde nie dzieje sie nic...

Znaczy się kociaste robią wszystko żebyś się nie nudziła na tej obczyźnie :roll:


Ale cale szczęście, że Futro to taka mądra koteczka :ok:
19.11.10 - Tosia (*) - kocie dziecko, któremu los dał tak mało czasu
26.08.11 - Czikita (*) moja pierwsza kocia miłość - przyszła, zabrała moje serce i odeszła tak szybko
14.12.12 - Felciu (*) zawsze będziesz z nami
26.04.14 - Papaja (*) najsłodsza strachliwa królewna, takiej już nie będzie
31.07.17 - Rudolf (*) moja najukochańsza kocia pierdoła

AgaPap

 
Posty: 8937
Od: Pt sie 31, 2007 6:49
Lokalizacja: Katowice i trochę Świdnica

Post » Pon maja 09, 2011 21:31 Re: Nasz Pięciokot... cz.17 Tak naprawde nie dzieje sie nic...

Na szczescie obyta z "wolnoscia". Swego czasu pozwolilam Hino wyjsc pod kontrola - nie wiem czy mialaby na tyle rozsadku, zeby byc w poblizu. Po prostu poszla przed siebie nie ogladajac sie wstecz, tyle ze trzymala sie muru. Przeskoczyla przez murek miedzy domami (taki nizej pasa) i radosnie wybierala sie dalej, tylko ja zgarnelam w obawie ze jak jej odbije to ja moge szukac do woli. Kurcze, otwieram tylko lufciki, sypialnie wietrze zamykajac drzwi i sprawdzajac kilka razy czy zadnego kota nie ma bo okno tam na wysokosci kolan jest; lazienke sie zamyka jesli otwiera sie w niej okno bo tez moze kot wyjsc, w kuchni okienka nie otwieram od kiedy Miyuki przez nie wylazla (wydawalo sie ze go nie dostrzegaja, a jednak) - wystarczylo sie zagapic i kot nawial. Najgorsze, ze nawet nie zauwazylam. Bo jak czmycha i widze, to nie ma problemu z zawroceniem nim przejdzie prog.
Obrazek

kinga w.

 
Posty: 22593
Od: Sob sty 31, 2009 17:41
Lokalizacja: Keadby

Post » Wto maja 10, 2011 8:10 Re: Nasz Pięciokot... cz.17 Tak naprawde nie dzieje sie nic...

:strach: :strach: :strach:
Uffff, na szczęście dobrze się wszystko skończyło :ok: :ok: :ok:

Alyaa

Avatar użytkownika
 
Posty: 5922
Od: Śro paź 22, 2008 18:24
Lokalizacja: Kielce

Post » Wto maja 10, 2011 8:23 Re: Nasz Pięciokot... cz.17 Tak naprawde nie dzieje sie nic...

Koteczki się w UK rozbisurmaniły i ucieczek im się zachciewa.
Nie przypominam sobie abyś w kraju mała takie rozrywki.

Hannah12

 
Posty: 22929
Od: Czw sie 11, 2005 11:57

Post » Wto maja 10, 2011 10:55 Re: Nasz Pięciokot... cz.17 Tak naprawde nie dzieje sie nic...

Dokladnie - final naprawde ok.
Hannah, mialam, tylko nigdy z Futrem. Mieszkalismy w bloku, wiec inne mozliwosci, ale byl okres, ze wchodzac do mieszkania wrzucalam tam tylko torebke i szlam na 3-4 pietro przyniesc Klaczka i @@ bo na dzwiek klucza w zamku kotecki juz byly gotowe do ewakuacji. Hino przewaznie kombinowala do piwnicy, Klak i Miyuki w gore, przy czym Ksieciunio wyjaktkowo bezczelnie bo pol pietra przebiegal i czekal az go prawie dojde, po czym pokonywal nastepne pol pietra i tak dokad mial ochote. Potem padal na wycieraczce sasiada i pozwalal sie uratowac. Hino, jesli wydarla w gore, robila podobnie, po czym znoszona na rekach na dol, darla ryj ze ona przeciez na rece nie lubi. Przed drzwiami do mieszkania zaczynala sie wyrywac i trzeba bylo trafic kotkiem w uchylone drzwi zeby nie wywinela w strone piwnicy. Potem koteckom przeszlo, a teraz maja nowe hobby. :mrgreen:
Obrazek

kinga w.

 
Posty: 22593
Od: Sob sty 31, 2009 17:41
Lokalizacja: Keadby

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Silverblue i 161 gości