wiem i to jest najsmutniejsze...
chociaż z drugiej strony każdy kot to indywidualista i każdego trzeba kochać

Będzie dobrze...
Pewnie, że jak się Guguś znajdzie, przyjmiemy go z otwartymi ramionami...!!!
Czuję się dziwnie, to zaginięcie Gucia sprawiło, że wydarzyło się w moim życiu coś nieodwracalnego, coś na co nie miałam wpływu... czego nie odkręcę, nie cofnę, nie przewinę, coś co się nie odstanie... nie ma Gucia już 6 miesiąc, zaraz minie pół roku, a ja ciągle nie mogę pogodzić się z tą myślą... wracam do tamtego wyjazdu.. obwiniam się, że zostawiliśmy koty rodzicom, nienawidzę rodziców za to, że "Gucio jakoś im się wymknął z mieszkania w bloku!!!!!!"...
Cały czas jestem pełna żalu, nadziei, czas stanął mi w miejscu odkąd Gucia nie ma z nami....

dosłownie zatrzymał się...
zmieniałam wtedy pracę, jak to się stało. I teraz cały czas nie mogę się w tej nowej pracy odnaleźć do końca. Rzeczy się dzieją, dni mijają, a ja jestem w zawieszeniu...
Dlatego chyba trzeba drugiego kota. Napewno go pokocham, może tak jak Gucia.... Fifi będzie raźniej, bo narazie ma do towarzystwa tylko nasze wolnożyjące dokarmiane bestie, które goni z naszego balkonu

A bestie mają ją w nosie. Jedna bestia czarno biała już się nawet dała pogłaskać!! Choć jak przemyślała, co się stało, syknęła na mnie
Guciak, jestem w moim sercu, szukamy Cię, tęsknimy... życie musi jednak iść dalej... ciężko, ale trzeba. Wracaj proszę, pojaw się... zawsze będziesz moim malcem.. ale trzeba żyć dalej choć ciężko, bez Ciebie ciężko... ale trzeba :*
no i ryk... ;(;(