dodatkowo wczoraj Pampuch dobrał się do róży w wazoniku (jakby poczekać nie mógł, bo i tak planowałam ją na noc przenieść w rejony niedostępne dla kotów). Ściągną ja na podłogę przewracając przy okazji wazonik z wodą i zalewając pół biurka. O ile swego czasu zalana stacja pogody się pozbierała, to zalana ładowarka do baterii od aparatu fotograficznego już nie
Pycha kroczy przed upadkiem. A za upadkiem kroczy śmieszność...