Bardzo dziękujemy za wszystkie życzenia, które tutaj zagościły świątecznie, jakie to miłe, że nasz zakopany wątek odwiedzają jeszcze starzy, dobrzy, kochani znajomi.
Jakoś nam pisanie nie idzie, to znaczy idzie, pisanie nie jest problemem, ale smuteczki na pierwszej stronie "kotów" zawsze każą mi się zastanowić, czy wieści o moich tygrysach mają jakiekolwiek uzasadnienie. I tak już od dwóch lat ustępujemy miejsca sprawom ważniejszym, pilniejszym, trudniejszym...
Tak bardzo ostatnio Hipcia nas zasmuciła
Czasem przeczesuję wątki o kocich nieszczęściach i tak bardzo mi przykro, że pomóc nie mogę nijak
A tu wiosna, maluchy się wysypią i znowu będzie tyle ważnych problemów do rozwiązania.
U nas dzisiaj burza, pierwsza prawdziwa wiosenna burza, z deszczm, błyskawicami, piorunami, taka książkowa.
Kiedy nadchodzą burzowe chmury, muszę po pierwsze łapać Micia do domu. Ot, tumn jeden, ma zakodowane, że jak grzmi, nawet bardzo, bardzo daleko, należy wiać. W dodwolną stronę, na Warszawę, albo na Poznań, byle nie do domu.
Znika gdzieś za płotem i wraca dopiero, gdy przestanie padać i grzmieć, a czasem jest to środek nocy.
Więc nie śpię, wychodze z wielką lampą, nawołuję, szukam. W końcu przychodzi. Mokry i bardzo zadowolony, że mu się udało uciec. Mić w sytuacjach zagrożenia po prostu nie lubi przestrzeni zamkniętych.
Dzisiaj w nagrodę dostał namiot, swój prywatny. I bardzo mu się pdoba.

Okupuje go od rana. łapy wyciąga przed siebie, żeby nikt nie miał watpliwości, że to jego. Tylko jego
No, ale jest problem.
Dziewczynom też się podoba, tylko czekają, żeby wyszedł. I hop, już się rozkładają w środku. Cosi pozwala, Czitka i Balbi mają przerąbane.
Chyba muszę kupić jeszcze dwa
