Znając kotki z widzenia, obserwując je latem, zaczęłam je dokarmiać widząc ich bezradność i głód. Wychowane na terenie Wspólnoty, dokarmiane tuż obok i nie wyprowadzane przez matkę nigdzie dalej, pozostały tutaj nie zdając sobie sprawy z zimna, które nadchodzi. Podczas pierwszych mrozów, widząc je w trójkę skulone na wycieraczce sąsiada, zbudowałam im domek – karton z kocem, potem lepszy ze styropianu. Miały dom i jedzenie – zaczęłam je dokarmiać regularnie, a także profilaktycznie odpchliłam i odrobaczyłam.
Niestety sąsiedzi się zbuntowali przeciwko ich obecności na wspólnym terenie i coś trzeba było zrobić w imię „dobrych stosunków sąsiedzkich”. Szukałam pomocy w Schronisku i w końcu w fundacji, gdzie otrzymałam wiele wartościowych porad. Kotki schwytałam i poddałam zabiegom kastracji (2 kocurki) i sterylizacji (1 kotkę) w schronisku w związku z akcją ograniczenia populacji kotów wolno żyjących. Tam też zostały „zaczipowane” i wpisane do europejskiej bazy danych. Po zabiegu przebywały u mnie w domu w klatce, gdzie od razu nauczyły się załatwiać do kuwety. Następnie zrobiliśmy dla nich piękny, ciepły dom z jeszcze grubszego styropianu wyściełany korkiem i kocykami. Dom został umieszczony na dworze, a kotki wróciły na łono natury. Wysłałam też listy mailowe do sąsiadów, że posiadanie kotów w obejściu może być korzystne dla nas wszystkich, bo będą nas chroniły przed gryzoniami i zniechęcą do odwiedzin inne koty, które od zawsze znaczą w obejściu z drzwiami wejściowymi włącznie. Niestety odpowiedź brzmiała jak wyrok: „pozbyć się w trybie natychmiastowym” – czyli usunąć domek, zaprzestać dokarmiania i… „niech zdechną”, bo ich powolna śmierć prawdopodobnie byłaby następną w kolejności.
Pomimo wielkich rozterek przyjęłam je tymczasowo do siebie. Decyzja była trudna, bo mamy już trzy kociaki. Chcąc pomóc założyłam dom tymczasowy, a wolontariuszka z fundacji przez cały ten czas, udzielając fachowych informacji, stanowiła wsparcie w ciężkich chwilach. Kotki przebywają u mnie od paru tygodni, gdzie uczą się współżycia z człowiekiem i kocimi towarzyszami. Szybko robią ogromne postępy i szukają kochającego opiekuna. Bezbłędnie korzystają z kuwety."
LATINO – piękny Kocurek o gęstym, miękkim czarnym futerku z białą plamką na brzuszku. Jest największy z rodzeństwa i być może w dorosłości osiągnie duże rozmiary. Najszybciej się oswoił i lubi kontakt z człowiekiem. Niezwykle łagodny, ocierając się o nogi doprasza się pieszczot. Uwielbia zabawy.

http://img406.imageshack.us/img406/8350/latino2.jpg
http://img694.imageshack.us/img694/1499/latino1.jpg
MERCI (MERSI) – czarna figlarna koteczka o bystrych okrągłych oczkach i czarnym futerku. Bardzo ciekawska i zwinna, sama inicjuje zabawy przypadkowymi przedmiotami. Szybko się oswaja i odkrywa, że ludzki dotyk to przyjemność. Coraz częściej domaga się pieszczot z własnej inicjatywy. Wymaga zainteresowania i poświęcenia czasu na zabawę, przez którą zdobywa zaufanie.

http://img508.imageshack.us/img508/1029/mercihb.jpg
http://img708.imageshack.us/img708/7620/merci1.jpg
MICHAEL (MAJKEL, MAJKI) -kocurek najbardziej niezależny z całej trójki. Ma czarno-białe futerko i smukłą posturę ciała. Początkowo miał duży problem z aklimatyzacją do warunków domowych, widać było w jego smutnych oczach ogromną tęsknotę za wolnością i niezależnością. Po trzech tygodniach przebywania w domu stał się dość śmiały i chętnie bawi się z domownikami. Początkowo unikał dotyku, ale teraz chętnie daje się głaskać osobie zaufanej. Jako jedyny pozwala się nosić na rękach. Jego marzeniem jest zamieszkanie w obejściu przy domu, którego będzie strzegł w zamian za suche legowisko i jedzonko lecz nie pogardzi domowym zaciszem.

http://img403.imageshack.us/img403/8039/michaelbi.jpg
http://img718.imageshack.us/img718/3788/michael3r.jpg