Bungo pisze:Kiedy na forum pojawia się ktoś, kto pisze o kotnej kotce lub o kocich noworodkach, nikt na dzieńdobry nie pisze mu: jesteś głupi, podły i zły. Pojawiają się natomiast rady, dotyczące sterylki aborcyjnej lub możliwości uśpienia kociąt, czasem też oferty pomocy.
To jest bardzo różnie akurat. Gdy ja pojawiłam się na forum akurat miałam mój ostatni piwniczny miot - odchowałam a jakże. Nikt nie proponował mi uśpienia tego miotu. Może mój przypadek po prostu się gdzieś szczęśliwie zagubił. Gdyby taka propozycja padła, zabiłabym śmiechem i najprawdopodobniej opuściłabym to forum na zawsze, wynosząc przekonanie, że miałam przez moment do czynienia z bandą nawiedzonych harpi.
I spróbuję wyjaśnić swój punkt widzenia. Nie jestem członkiem żadnej fundacji, żadnej organizacji, działam na swoim podwórku, sama i na własną rękę. Te koty, które u mnie żyją sterylizowałam za własne pieniądze, za własne pieniądze je karmię i za własne leczę. A skoro tak, to wara od nich innym. Mam wycięte wszystkie kocice, wykastrowane prawie wszystkie kocury, kosztowało mnie to wiele lat pracy i starań. Jesli pojawi się jakaś nowa kotka i urodzi w mojej piwnicy zdrowe kocięta, nie uśpię ich, tylko odchowam, oswoję, poszukam im dobrych domów. Tak działam. Na swoim małym poletku. Dlatego doskonale rozumiem ludzi, którzy znaleźli się nagle w podobnej sytuacji może nawet po raz pierwszy w życiu; wchodzą na forum, cieszą się tymi przypadkowymi kociętami, mają poczucie że zrobili coś dobrego chcą pomocy (nawet w sensie wsparcia psychicznego) i nagle stykają się z zaciekłą krytyką i wrogością. I nie rozumieją tej krytyki, a forum im tego wcale nie ułatwia. To są jednostkowi, przypadkowi, prywatni ludzie. Robią tak, bo tak czują. I żal mi ich utraconych złudzeń w wątkach gdzie sypią się na nich gromy. I być może możnaby było tych ludzi wyedukować, ale stanowczo w inny sposób. Cały czas mówię o usypianiu zdrowych kociąt.
Co do sterylki aborcyjnej - nie mam żadnych oporów i w każdej sytuacji zawiozę kocicę na taki zabieg. A ślepego miotu nie uśpię (o ile zdrowy) i już. Nie poproszę też nikogo, żeby zrobił to za mnie. Taką hipokrytką nie jestem.
Jesli ktoś usypia ślepe mioty, nie nazywam go mordercą, nie krytykuję. Ja wiem i rozumiem, że działa w kierunku ograniczania populacji bezdomnych zwierząt. Tylko niech ten ktoś da mi prawo do decydowania, że miot z mojej piwnicy ma prawo żyć i przeżyć. Reasumując, jednostkowe przypadki, jednostek, które ratują ślepe mioty i nie sterylizują ciężarnych kotek, ani mnie ziębią ani grzeją. Ludzie mają prawo do swoich poglądów i do realizowania tych poglądów.
Wnerwia mnie natomiast do białości coś innego:
- doświadczony DT, który dopuszcza świadomie do cudu narodzin zamiast wysterylizować kotkę
- fundacja, w której zaciążają i rodzą suki i kotki
- wet, który dziewczynie wciska kocie oseski
To tak. To mnie wnerwia niewyobrażalnie. Nie jakaś Zosia czy Małgosia, która znajdzie na działkach kotkę i ucieszy się, że kotka urodziła, a ona będzie teraz współwychowywać małe kotki. Czy to jakaś nienormalna radość? Radość patologiczna? Żądanie od takiej Zosi czy Małgosi uśpienia tych kociąt o patologię może zakrawać natomiast. Udzielenie jej pomocy i wytłumaczenie, że kotkę należy wysterylizować gdy tylko odkarmi kocięta, już nie.
Bo od Zosi czy Małgosi nie wymagam tego, czego wymagam od doświadczonego DT, od fundacji, od doświadczonego weta.
Ten przykład z wetem jakoś szczególnie mnie zbulwersował. Bo on po prostu cynicznie zdjął z siebie odpowiedzialność, zwalił ją na kogoś innego, umył ręce, ma z głowy.
Są tacy weci, bardzo etyczni. Oni nie usypiają zwierząt - nawet tych dramatycznie cierpiacych, oni odsyłają do innych wetów. Dla mnie to szczyt hipokryzji. Obrzydliwe. W każdym razie, mam nadzieję, że jakoś zwięźle - pomiędzy jednym a drugim wsadem do piekarnika, wyłuszczyłam jakie postawy mnie wnerwiają, a jakie nie.