Moja przyjaciółka musiała wyjechać na parę dni.
Poprosiła mnie o opiekę nad swoim półrocznym koteckiem.
Mieszkamy w tym samym domu, wiec to absolutnie żaden problem. Mialam tylko zaglądać, dokarmiać i ewentualnie sprzątnąć kuwetę, ale żal mi się zrobiło malucha.
Pomyśląłam co tam biedak sam bedzie siedział w pusty mieszkaniu i wziełam łobuza do siebie.
No i mam wesoło.
Młody ma ewidentne ADHD.
Ciągle gdzies pędzi. Nawet lasi się w biegu.
Natomiast Hipcia jest absolutnie zdegustowana gościem, czemu daje głośny wyraz nie przebierając w słowach, siedząc na z góry upatrzonych pozycjach strategicznych jak np. ekspres do kawy.
Stamtąd wyrzuca z siebie potok niecenzuralnych dźwięków hipnotyzując Felusia oczyma bazyliszka.
Jest to jedyne co potrafi go na dłuższy moment zatrzymac w biegu. Mały siedzi wtedy i gapi się na nią zafascynowany. Próbkę tego można zobaczyć na filmiku :
http://w436.wrzuta.pl/film/6xVM8TBGNJX/mov00053 ( koniecznie z dźwiękiem)
Załuję, że nie udało mi się uwiecznić innej sceny, kiedy to litując się na zdenerwowaną kocicą ,podałm jej miskę ze jedzieniem na blacie kuchennym. Podczas gdy ona jadła, mały żarłok patrzył zazdrośnie, w końcu podbiegł do szafki i wyciągną się jak struna w jej kierunku na to Hipcia syknęł ostrzegawczo, a ponieważ miała pełny pyszczek jedzenie wypadło jej na podłoge z czego skwapliwie skorzystał młody.

Przypomniała mi się bajka o kruku i lisie
