Dziewczyny, przepraszam, żem taka mało rozmowna. Nie mam weny i nastroju, a i z czasem krucho. Początek tego roku obfituje w trudności. Np. w zeszłym tygodniu miałam stłuczkę - nie z mojej winy, inny samochód wjechał mi w tył - i z tym kupa załatwiania, w dodatku muszę nosić kołnierz ortopedyczny, bo mam skręcony i naderwany odcinek szyjny kręgosłupa.
Poza tym ponad dwa tygodnie temu pożegnaliśmy Rysia ['] - jednego z rudzielców mojej mamy

Bardzo to wszyscy przeżyliśmy. Rysio umarł z powodu FIP.
Mia jest w super kondycji i już tego samego wieczoru była w świetnej formie. Ponieważ ma szew śródskórny, to w ogóle się nim nie interesuje - nic tam nie wystaje i jest gładziutki

Teraz minął już tydzień i również sierść odrasta - a wygolone miała maluteńko.
Uczę koty chodzić w obróżkach z dzwoneczkami, bo pewnie przy okazji świąt zaliczą pierwsze obwąchiwanie ogrodu u rodziców

Bisou się śmiertelnie obraził i ucieka przede mną - tak że nie moge mu zdjąć obróżki

Kukiego przekupiłam wołowiną, a Mia jak zwykle bryka.
Balkon niedługo będzie zabezpieczony, za co wziął się były TŻ

Konstrukcja juz stoi, czekamy na siatkę z sieci-korsze.
Postaram się wstawić za chwilę parę zdjęć kotów

PS. Mama mnie tu przygnała, mówiąc, że czekacie
