Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Georg-inia pisze:(...) Bo ja też jestem uczniem tej szkoły, na tym samym poziomie (IV semestr, ostatni) co Natalia, tyle, że w innej grupie. Ale niestety nic bliżej powiedzieć nie umiem, ponieważ Natalia od początku mnie "nie zna", mimo że mijałyśmy się w swoim czasie dość często, kiedy ona chyba pracowała w schronisku, a ja tam byłam wolontariuszem.
Tak czy inaczej technik weterynarii nie jest lekarzem weterynarii. Prosta zależność: lekarz - pielęgniarka, lekarz weterynarii - technik weterynarii. Zresztą zakres uprawnień opisuje ustawa.
Georg-inia pisze:Femka pisze:Niestety, muszę dalej drążyć temat tutaj, ponieważ, jak wiadomo, Milińska nie udostępnia możliwości komentowania na stronie KM i w profilu na FB. A znalazłam takiego kwiatka:
Trafiła do mnie jak każda moja wolontariuszka. Znalazła kotkę, po kocim katarze małej zostały zmiany w oku i Natalia cała przerażona nie wiedziała jak znajdzie dom dla niej.
Przywiozła mi kicię. Zgłosili się wrażliwi młodzi ludzie i nasza biała koteczka ma już rewelacyjny dom.
Potem Natalia napotkała kolejną kotkę - a potem to już potoczyło się lawinowo i z rasowej psiary zrobiła się kociara. I tak mam następną cudną dziewczynę, która nie boi się pracy na rzecz zwierząt .
Łapie dzikie na sterylizacje, przetrzymuje po zabiegach, wozi na leczenie i nie umie przejść obojętnie obok żadnego potrzebującego pomocy futrzaka.
Nie ma dla niej rzeczy niemożliwych - zwierzaki i praca a nimi to dla Natalii źródło radości i spełnienia. Miła, serdeczna, zawsze uśmiechnięta, komunikatywna i bezpośrednia szybko znalazła swoje miejsce w grupie. Do niej należy teraz koordynacja pracy fundacyjnej na Bałutach. Jest to trudny temat, bo jedna z najstarszych a i najbiedniejszych dzielnic Łodzi,ale znając moją Natalię wiem, że poradzi sobie z tym znakomicie.
Na co dzień jest mamą ślicznej Nadii, prowadzi hotel dla kotów "Na kocią łapę", a w weekendy studiuje weterynarię.
Będę miała wreszcie fundacyjnego weta na stanie.
Zaintrygowało mnie to w kontekście poprzedniego posta, ponieważ, co wiadome jest w Łodzi, owa wolontariuszka jest w trakcie nauki w techniku weterynarii.
Od razu zaznaczam, że profil wolontariuszki znajduje się na stronie KM:
http://www.kociamama.pl/?natalia-aleksa ... mikus,1717
żeby nie było, że tajne informacje upubliczniam.
EDIT: słusznie zwrócono mi uwagę, że to nie jest technikum, tylko chyba dwuletnie studium. W każdym razie po ukończeniu tej szkoły ma się tytuł i uprawnienia technika weterynarii.
żeby było wszystko formalnie i bezbłędnieale nie myślcie, że się czepiam.
To nie jest studium, bo studium jest a) pomaturalne, b) nie daje tytułu technika, który jest tytułem szkoły średniej.
To jest technikum policealne, czyli ograniczone do przedmiotów stricte zawodowych, bez nauki polskiego, matematyki, czy historii. Po ukończeniu ma się świadectwo ukończenia szkołynatomiast podstawą do tytułu technika weterynarii jest zdanie egzaminu państwowego, którego próbę mieliśmy zresztą dziś. Bo ja też jestem uczniem tej szkoły, na tym samym poziomie (IV semestr, ostatni) co Natalia, tyle, że w innej grupie. Ale niestety nic bliżej powiedzieć nie umiem, ponieważ Natalia od początku mnie "nie zna", mimo że mijałyśmy się w swoim czasie dość często, kiedy ona chyba pracowała w schronisku, a ja tam byłam wolontariuszem.
Tak czy inaczej technik weterynarii nie jest lekarzem weterynarii. Prosta zależność: lekarz - pielęgniarka, lekarz weterynarii - technik weterynarii. Zresztą zakres uprawnień opisuje ustawa.
Bungo pisze:Zasieki możesz sobie darować - nigdzie się z Krakowa nie ruszam![]()
Mam tymczaskę po strylce i z rozwaloną kopnięciem śledzioną
skaskaNH pisze:magradz pisze:Dla Femki, "kontakt" w sprawie adopcji:
http://www.kociamama.pl/?kocie-i-ludzki ... ami%2C2398
Część trzecia, u dołu strony.
A tu już nie wytrzymałam nerwowoNie podjęła decyzji o eutanazji tych kotów, bo liczyła na świadomą adopcję osoby zdolnej do opieki nad tymi biednymi kotami. No prawdziwy koci anioł
Kto normalny oddaje chore, wycieńczone zwierzaki do sklepu zoologicznego, licząc na to, ze akurat cudem trafi się ktoś, kto bedzie miał tyle wiedzy, chęci i pieniędzy, żeby je adoptować i leczyć, skoro zdrowe, młode i bezproblemowe nieraz miesiącami szukają domów? Całe szczęscie, że trafiły na Femkę...
PcimOlki pisze:No tak - nigdy nie podejmujcie decyzji o eutanazji, albowiem możecie liczyć na CUD. (przynajmniej frakcja wierząca może.)
Zofia&Sasza pisze:PcimOlki pisze:No tak - nigdy nie podejmujcie decyzji o eutanazji, albowiem możecie liczyć na CUD. (przynajmniej frakcja wierząca może.)
Ale w tym przypadku stan kotów - aktualny - jest znany. I, jak rozumiem, zdaniem wetów wskazań do eutanazji brak. Czyli wszystko wskazuje na to, że kociaste są do wyleczenia. Ergo - ich uśpienie byłoby sprzeczne z prawem
Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, Wix101 i 125 gości