W nocy mała zachowywała sie tak jakby postanowiła pójśc sobie na drugą stronę.Ja panikara tak odebrałam jej bezruch, zapadnięte oczy, chwytanie rozpaczliwe oddechu i całkowitą rezygnację. I te oczy beznadziejnie puste i umęczone.
Daliśmy zastrzyki w tym kolejną tolfę na obniżenie koszmarnej temp. Jak troszke sie uspokoiło gorączkowo wcisnęłam jej jedzenie i wymasowałam brzunio. Kochana mała dziewczynka.Rozłożyła sie ,mruczała przez ten zapchany nosek puszczająć bańki buziaczkiem i udeptywała łapinkami. Bardzo masaż jej sie podobał co było również czuć.
Dziś mając w nosie jej protesty od 4 rano dokarmiam strzykawkami. Zgarnieta i owinięta kocykiem nie za bardzo mogła sie wyrywac. Skończyły się chopki. Zjadła z apetytem

Dziewczyny mocne kciuki bo kocia walczy. A my z nią.
Reszta trwa.Nie bardzo mam kiedy nimi się zajmowac bo Nastka zajmuje gro czasu.