W ramach byczenia wybrałam się dziś do tatusia. Żeby nudno nie było, zabrałam Dameskę - ostatnio bez kontenerka czuję się nieswojo, jak bez torebki
Dameska została zabrana na psie testy, gdyż tatuś dysponuje dwiema postrzelonymi, wszystkokochającymi wyżlicami, a dom zainteresowany Dameską pytał, jak dziewczyna do psów się ma. No więc

ma się nieźle
Może euforii na widok kudłatych wielkich mord nie było, ale zero paniki, kilka ostrzegawczych psyknięć i warków (bez specjalnego przekonania zresztą) i Dameska rozwaliła się na kolanach całkiem wyluzowana

Potem poszła zwiedzić mieszkanie - wprawdzie na lekko ugiętych nogach, ale centralnie środkiem korytarza
Przypuszczałam, że tak będzie po jej reakcji na psa w poczekalni lecznicy, ale wolałam się upewnić przed
Jakbym tak wzięła Szelmę do tatusia, to po pierwszych pięciu sekundach miałabym zdjęty skalp
