Dzisiaj byliśmy z TZtem w piwnicy po rower i zobaczyłam, że powykładali pełno trutek na sczuru, od cholery. otem jak szłam na górę, zobaczyłam że po klatce schodowej biega kotka sąsiadów, taka mikra czarna dachóweczka. No to zebrałam kotkę i zaniosłam do tych ludzi. Oddaję facetowi i mówię, żeby jej pilnowali bo pełno trutki i będzie nieszczęście jak ona tak sobie latać luzem będzie. Na to on że znowu uciekła i dziękuje.... po czym jej przywalił... Mi oczy z orbit wyszły i do faceta, dlaczego ją bije przecież ona nie wie za co. Facet się wywinął na pięcie z kotką i zamknął drzwi, ale jeszcze słyszałam jak się na nią darł... Brak słów...