Dzięki Agata za chęć pomocy. Dobrze, że zmieniłaś tytuł. Jutro bądź pojutrze przyjdzie do mnie jedna pani, mieszka za Toruniem, (ten Żnin jednak przekreśliłam sama, choć babeczka była w porzo, ale za dużo ceregieli z tym transportem) zobaczymy, czy Rudaś pojedzie do niej. Pogadam, przyglądnę się jej dobrze

Wolę jednak Rudasia oddać gdzieś blisko, jakby co, łatwiej będzie cokolwiek wskurać. Chyba nie nadaję się na wyadoptowywanie kotów. Tymczas ok, ale wyadoptowywanie - nie bardzo. Ja jestem za bardzo pozytywnie nastawiona do wszystkich ludzi: w sensie nikogo nigdy nie staram się na wstępie przekreślać, nawet ludzi aspołecznych, ciężko mi jest wybierać coś dobrego dla kotów. W tym względzie trzeba być asertywnym, ja nie jestem.
Katimal - ta babeczka, która karmi te kotki, handluje na rynku. Ona mi o nich opowiadała. Wiem, że karmi je codziennie około 17.00 jak jedzie z pracy do domu. Nie ma raczej z nimi zażyłych stosunków, bo woła je i zostawia jedzenie pod śmietnikiem. One do niej nie podchodzą, nawet nie potrafiła mi wówczas określić, ile ich tam jest. Rzeczywiście żyją chyba na terenie Seminarium, ale wychodzą od strony bloków, które stoją naprzeciwko PoloMarketu (te bloki są naprzeciwko, ale trochę głębiej do ulicy Józefa. Tam na pierwszym planie pomiędzy Seminarium a blokami jest taki spory śmietnik, tam przychodzą na jedzenie. Chyba też się tam wybiorę z jakąś karmą i spróbuję zobaczyć, ile tam ich mieszka. Nie mogą mieć super warunków, bo ten kotek z tym chorym oczkiem, nie widać, żeby ktoś go kiedykolwiek leczył. Moje bezdomne mają wszystkie oczy ( jeśli tak to można nazwać

), nie pozwoliłabym, żeby im się coś grzebało i oślepły. Spróbuję tam dotrzeć i policzyć towarzystwo. Jak będziesz gdzieś w pobliżu, niekoniecznie na dniach jeśli nie masz czasu, to zerknij albo pogadaj z tą babeczką - karmicielką od wojskowych kotków, może coś wie.