Mój koci problem...

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto kwi 12, 2011 20:43 Mój koci problem...

Witam,
Jestem nowa na forum, ale rozumiem, że mam do czynienia z doświadczonymi Kociarzami-m także liczę na rade. Mianowicie w sobotę przetransportowaliśmy do siebie Maine Coon'aakowa ( z Krakowa do Warszawy) kota kupiliśmy od rodziny, u której mieszkał ponad rok, ma rok i trzy miesiące. Okazało się,że jedna z córek jest uczulona więc postanowili sprzedać kocura. Tak czy inaczej zostaliśmy jego właścicielami...i tu zaczyna się problem...kot podróż zniósł w miarę spokojnie, ale od soboty praktycznie nic nie jadł nie pije nawet wody... chowa się w swojej kuwecie albo gdzieś po kątach. Patrzy na nas spode łba nie rusza go nawet wędlinka ani mięsko nic...siedzi w kuwecie...martwimy się, że się odwodni albo padnie nam z głodu...nie wiemy co robić...czytałam, że może jakieś środki uspokajające albo feromony kocie... jeśli sytuacja będzie się przedłużała to chyba trzeba będzie go podłączyć pod kroplówkę... nie wiemy co robić czy kot był tak przywiązany do tamtej rodziny, że nie ma szans, że odnajdzie się w nowym miejscu? jeśli tak to pewnie czeka nas kolejna podróż do Krakowa...może macie tego typu doświadczenia i poradzicie jak można temu zaradzić jeśli w ogóle...liczę na jakieś wskazówki pozdrawiam karolina

Carola

 
Posty: 4
Od: Wto kwi 12, 2011 20:24

Post » Wto kwi 12, 2011 20:44 Re: Mój koci problem...

Carola pisze:Witam,
Jestem nowa na forum, ale rozumiem, że mam do czynienia z doświadczonymi Kociarzami-m także liczę na rade. Mianowicie w sobotę przetransportowaliśmy do siebie Maine Coon'aakowa ( z Krakowa do Warszawy) kota kupiliśmy od rodziny, u której mieszkał ponad rok, ma rok i trzy miesiące. Okazało się,że jedna z córek jest uczulona więc postanowili sprzedać kocura. Tak czy inaczej zostaliśmy jego właścicielami...i tu zaczyna się problem...kot podróż zniósł w miarę spokojnie, ale od soboty praktycznie nic nie jadł nie pije nawet wody... chowa się w swojej kuwecie albo gdzieś po kątach. Patrzy na nas spode łba nie rusza go nawet wędlinka ani mięsko nic...siedzi w kuwecie...martwimy się, że się odwodni albo padnie nam z głodu...nie wiemy co robić...czytałam, że może jakieś środki uspokajające albo feromony kocie... jeśli sytuacja będzie się przedłużała to chyba trzeba będzie go podłączyć pod kroplówkę... nie wiemy co robić czy kot był tak przywiązany do tamtej rodziny, że nie ma szans, że odnajdzie się w nowym miejscu? jeśli tak to pewnie czeka nas kolejna podróż do Krakowa...może macie tego typu doświadczenia i poradzicie jak można temu zaradzić jeśli w ogóle...liczę na jakieś wskazówki pozdrawiam karolina

od soboty to bardzo długo,koniecznie do veta :ok:
Mały kociak szuka lokum na parę dni.

kotx2

 
Posty: 18414
Od: Wto sty 25, 2011 16:23
Lokalizacja: Zabrze

Post » Śro kwi 13, 2011 9:56 Re: Mój koci problem...

Cześć, też niedawno przygarnęłam kicię tej rasy.
Bardzo pomogły jej się rozluźnić zabawki nasączone kocimiętką. Z początku się nimi nie bawiła, ale niuchała :)

Na pewno można rozmawiać "jak z człowiekiem". To jest bardzo towarzyska rasa... i bardzo, bardzo mądra.

malawika

 
Posty: 58
Od: Śro mar 23, 2011 17:57
Lokalizacja: Dębowy Gród

Post » Śro kwi 13, 2011 10:07 Re: Mój koci problem...

Carola byłaś u weta?
najszczesliwsza
 

Post » Śro kwi 13, 2011 10:13 Re: Mój koci problem...

Dzięki za informacje, wczoraj próbowaliśmy do veta ale było już po 17 Pan weterynarz stwierdził, że nie jest to nagły przypadek i nas nie przyjmie - także dopiero w sobotę. Z kotem nie jest, aż tak źle wczoraj nieźle zasikałam nam samochód podczas podróży do veta :)coś tam pogryza podczas naszej nieobecności i wodę też popija. chyba zakupie te kocie feromony i opryska mu ten cały jego kącik...i ta kocimiętka... mam nadzieje, że się do nas przyzwyczai ...

Carola

 
Posty: 4
Od: Wto kwi 12, 2011 20:24

Post » Śro kwi 13, 2011 10:16 Re: Mój koci problem...

Opryskiwanie nic nie ta - to doraźne rozwiązanie np. do transporterka jak jedzie się do weterynarza.

Kup Feliway'a do kontaktu.

A dlaczego dopiero w sobotę do weterynarza?
I nie rozumiem, kot nie pije i nie je od soboty a wet mówi, że to nie nagły wypadek?
najszczesliwsza
 

Post » Śro kwi 13, 2011 10:21 Re: Mój koci problem...

W tygodniu pracujemy i dopiero po 17 jesteśmy w domu. Spokojnie nie skrzywdzimy kota. kupie w takim razie do kontaktu.

Carola

 
Posty: 4
Od: Wto kwi 12, 2011 20:24

Post » Śro kwi 13, 2011 10:23 Re: Mój koci problem...

najszczesliwsza pisze:Opryskiwanie nic nie ta - to doraźne rozwiązanie np. do transporterka jak jedzie się do weterynarza.

Kup Feliway'a do kontaktu.

A dlaczego dopiero w sobotę do weterynarza?
I nie rozumiem, kot nie pije i nie je od soboty a wet mówi, że to nie nagły wypadek?


Ja też nie mogę zrozumieć...

Jakie przyzwyczajenia żywieniowe kot miał w poprzednim domu? Dostaje u Was to samo co tam?
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
"Jeśli myślisz, że będę płakać, to masz rację... ale pamiętaj, przejdzie mi i się zemszczę."

ifciastu

 
Posty: 1952
Od: Czw kwi 15, 2010 18:21
Lokalizacja: Malbork

Post » Śro kwi 13, 2011 10:26 Re: Mój koci problem...

Tak dostaliśmy cały zapas suchej karmy i saszetki z mokrym...dodatkowo jadł jeszcze surowe mięso

Carola

 
Posty: 4
Od: Wto kwi 12, 2011 20:24

Post » Śro kwi 13, 2011 10:28 Re: Mój koci problem...

Carola, on sie zwyczajnie boi - to sama wiesz. Po pierwsze, ograniczylabym mu przestrzen do jednego pomieszczenia, dala tam budke chocby z kartonu do gory nogami, albo wyscielonego i przykrytego kocem transportera, zeby mial gdzie sie schowac i czuc bezpiecznie. Jesli postanowil schowac sie pod lozkiem to bym mu na to pozwolila. Owszem, posiadywalabym u niego, gadajac cichym, spokojnym glosem, ale nie siadzialabym z nim non stop. Dalabym kuwete i miski blisko jego schowka, kontrolowalbym czy ubywa z misek, czy cos pojawia sie w kuwecie, zwlaszcza po nocy o ile nie spisz w tym samym co kot pokoju. Zwroc uage zeby dostal do miski to, co lubi - poprzedni wlasciciel przekazal Ci liste tego co kot jada, z uwzglednieniem tego co lubi szczegolnie? Piszesz ze cos tam skubie, czyli calkiem o glodzie nie siedzi - to juz jest dobrze. Zdrowy kot nie zaglodzi sie na smierc, chyba ze popadnie w depreche.
Obrazek

kinga w.

 
Posty: 22593
Od: Sob sty 31, 2009 17:41
Lokalizacja: Keadby

Post » Śro kwi 13, 2011 12:43 Re: Mój koci problem...

W Warszawie wszyscy weci pracują do 17 8O ?
AnielkaG
 

Post » Śro kwi 13, 2011 12:49 Re: Mój koci problem...

Koniecznie do weta albo chociaż w domu jakaś podskórna kroplówka, kot się odwodni, to że nie je też jest niebezpieczne, kilka dni głodówki u kota może doprowadzić do stłuszczenia wątroby. W Wawie są na pewno weci pracujący dłużej! Taka sytuacja jeśli potrwa jeszcze trochę jest groźna dla życia kota, może dojść do zaburzeń kardiologicznych i innych.
Obrazek

Agulas74

Avatar użytkownika
 
Posty: 4566
Od: Pt maja 11, 2007 12:30
Lokalizacja: Tychy

Post » Śro kwi 13, 2011 12:55 Re: Mój koci problem...

Mój wet np. pracuje codziennie do 20 (łącznie z weekendami), a sąsiedni - do 21. Nie wspomnę o całodobowych klinikach.
Mam koty od kilkunastu lat i NIGDY, ale to przenigdy, nie zostałam odesłana z kwitkiem :twisted:
Co to za wet w ogóle? Powinien kota chociaż nawodnić.
Obrazek

Conchita

 
Posty: 3257
Od: Pt wrz 03, 2010 7:44
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro kwi 13, 2011 14:17 Re: Mój koci problem...

Carola pisze:W tygodniu pracujemy i dopiero po 17 jesteśmy w domu. Spokojnie nie skrzywdzimy kota. kupie w takim razie do kontaktu.


Nie jestem tego taka pewna... :(
najszczesliwsza
 

Post » Śro kwi 13, 2011 14:28 Re: Mój koci problem...

Carola,jeśli ten wet was olał,idź do innego.W organizmie kota może dojść do nieodwracalnych zmian które przypomną o sobie za jakiś czas.
Może kot podjada podczas waszej nieobecności,zostawia urobek w kuwecie ?
Kotu szybkiej aklimatyzacji życzę :ok:
" ... wolę zwierzęta bez duszy niż katoli bez serca "

Małgocha Pe

Avatar użytkownika
 
Posty: 4338
Od: Wto paź 30, 2007 15:30
Lokalizacja: Poznań

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: kasiek1510 i 81 gości