Bardzo dziękuję Wam za wsparcie i wyrazy uznania. Nie ma co jakoś wyolbrzymiać mojej roli w całej sprawie, bo szacun należy się tym, którzy zaczęli mówić, mimo że boją się Milińskiej, bez względu na to, jak niezasadny jest to strach. Jak pisałam wcześniej, ona celowo "zarządzała strachem", bo słusznie podejrzewała, że człowiek przekonany o współwinie, pary z gęby nie puści. Tę współwinę oczywiście wmawia sama Milińska.
Moja rola jest znacząca w tym, że zaczęłam głośno mówić i jawnie okazywać, gdzie mam jej pogróżki (nawiasem mówiąc, mam je tam dalej, choć do najgrubszych nie należę

). To, że odważyła się jedna osoba podpisać imieniem i nazwiskiem, ośmieliło wielu ludzi. A procedery stosowane przez FKM zostaną ujawnione, opublikowane i (te, które są naruszeniem prawa) zgłoszone do prokuratury dzięki tym, którzy te procedery widzieli na własne oczy.
Nie obawiajcie się, że piszę za dużo. Opisuję tu wyłącznie te kwestie, które już są dobrze udokumentowane i nie ma możliwości mataczenia, ukrywania itp.
Jest kilka kwestii, które dopiero są przedmiotem mojego zainteresowania. Jestem w kontakcie z bardzo wieloma ludźmi, dostaję masę telefonów, wiadomości, emaili, odbywam spotkania. Każdy kontakt jest dla mnie bardzo cenny. Bądźcie spokojni, poza wszystkim ja naprawdę od początku miałam świadomość, że jeden fałszywy ruch, jedno słowo za dużo i ląduję z oskarżeniem o zniesławienie (na nękanie moja wyobraźnia była za mała

). Zatem od pierwszego słowa działam z poczuciem, że wszystko skończy się w sądzie.
Dziękuję wszystkim za propozycje pomocy prawnej. To dla mnie wiele znaczy, bo czuję, że nie jestem sama. Za chwilę opiszę to, co wydarzyło się dzisiaj:
Około południa otrzymałam telefon, że w Tesco na Widzewie, w sklepie zoologicznym, są wystawione do sprzedaży dwa koty i wyglądają bardzo źle. Muszę pisać, jaka "fundacja" wystawiła te koty, czy się domyślacie?
Akurat skończyłam sprzątać, byłam brudna i spocona, ale w ciągu 15 minut już siedziałam w samochodzie, po prysznicu. Dla mnie to było 40 km drogi.
Na miejscu moim oczom ukazał się widok makabryczny dla każdego, kto choć odrobinę zna koty: na samym środku (nawet nie przy ścianie) duża klatka wystawowa, w środku, na brudnym posłanku dwa koty. Jeden dorosły, drugi wyglądał jak 6-8 miesięczny kociak. To była pięcioletnia kotka. Koty nie reagowały kompletnie na ludzi, którzy dochodzili do klatki, wkładali palca i szybko odchodzili. Koty niemożliwie cuchnęły. Nie reagowały. Kompletna obojętność, apatia. Widok był straszny.
Zapytałam pracujące tam dziewczyny, czy nie mogłyby chociaż ustawić tej klatki przy ścianie i z jednego boku zasłonić. One mi na to, że się znają na kotach i one wcale nie są zestresowane. Jedna zwróciła się do mnie słowami: "niech mi pani wierzy, że one są zrelaksowane".
Zapytałam, co trzeba zrobić, żeby je adoptować. Pani radośnie poinformowała, że podpisać umowę adopcyjną. I że muszę kotki odkarmić, bo są chudziutkie. Zapytałam, skąd się tam wzięły te koty.
Według słów sprzedawczyni pochodziły z interwencji u jakiejś [pani, która ich miała 11 i nie radziła sobie. Zgłosiła się z pomocą "jedna fundacja", która teraz szuka im domów. Ta pani dodała jeszcze (to szczególnie polecam wolontariuszkom łódzkiego schroniska, niech się zdziwią), że całe szczęście, że koty nie trafiły na Marmurową (adres łódzkiego schronu), bo nawet by ich nikt nie zauważył
Poproszono mnie o dowód osobisty i po chwili miałam do podpisania umowę adopcyjną, jedną na dwa koty. Oto, co zawiera umowa adopcyjna (zawarta na druku firmowym KM):
Umowa adopcyjna zawarta pomiędzy Aquael Zoo w Łodzi z (moje imię i nazwisko, adres, telefon, nr dowodu osobistego). Dane dotyczące kota: czarna kotka po sterylizacji, biało szary kocur. Zobowiązuję się do wysterylizowania/wykastrowania kota, jeśeli jeszcze nie zostało to zrobione, oraz do tego, że zapewnię kotu opiekę, szczepienia, jedzenie i w razie potrzeby leczenie. Tym samym, jeśli kot będzie sprawiał problemy, z którymi nie dam sobie rady, to w takiej sytuacji oddam go osobie, od której kota otrzymałam. Data, podpis mój. Podpisu oddających nie ma. I gdybym nie poprosiła, nie dostałabym też egzemplarza umowy.
To cała umowa adopcyjna KM.
Nie zadano mi ani jednego pytania o to, kim jestem, dlaczego adoptuję te koty. NIC.
Szybko zabrałam koty (transporter kupiłam na miejscu; w samochodzie miałam nasz, ale chciałam, żeby ta adopcja wyglądała na jak najbardziej niezaplanowaną. Obawiałam się, że znają aferę na FB i moje imię i nazwisko) i poszłam do samochodu, a następnie pojechałam do lecznicy, która już była uprzedzona o mojej wizycie. Pani doktor dokładnie zbadała koty. To, co zapamiętałam:
nieprawdopodobnie brudne i śmierdzące
świerzb bardzo duży
odwodnienie (skóra zostawała w pionie, gdy się ją ścisnęło),
chore oko kotki
futra w stanie makabrycznym,
chude niemożliwie
P-R-Z-E-S-T-R-A-S-Z-O-N-E, szczególnie czarna kotka chowała się do transportera - to odnośnie do zapewnień sprzedawczyni, że kotki w klatce czują się fantastycznie.
Kotka w wieku około 5 lat (wielkości kociaka)
Kotek lat kilkanaście
Jelita zgazowane, tyle łapy kotka całe w plamach po biegunce (o tym, że z kotów leciała woda zamiast kupy powiadomiły mnie również sprzedawczynie), czarne futerko koteczki miejscami jasnobrązowe.
Wyniki badań dokładnych będę znała później. Krew została pobrana: kotkowi na biochemię i morfologię, koteczce niestety nie udało się pobrać na biochemię. Dwie duże krople, które wetka wycisnęła wystarczyły tylko na morfologię.
Teraz obydwa koty są w szpitaliku, są nawadniane, czyszczone, po prostu zaopiekowane.
Oczywiście sfinansuję doprowadzenie kotów do porządku i leczenie. Ale poproszę lecznicę o wystawienie rachunku i pierwszy raz w życiu zwrócę się o zwrot kosztów poniesionych na koty. Nie myślałam, że kiedyś posunę się do tego. Za leczenie tych kotów zapłaci KM, choćbym miała pójść z tym do sądu.
Chciałam na zakończenie napisać, że ja nie jestem w stanie ogarnąć psychicznie tego, z czym się stykam w sprawie z KM. Ogrom podłości, jakiej doznają koty u tej baby, jest dla mnie nie do ogarnięcia. Nie radzę sobie z tym. Nie spodziewałam się, ze dowiem się tylu rzeczy. Wszystko Wam opiszę, jak będę mogła. Planuję założenie bloga.