Moje CiCie... Lunka i Anabelka

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto mar 15, 2011 12:36 Re: Moje CiCie... Lunka i Anabelka

Dawno nie zaglądałam a tu taka smutna historia :(
Natasiunia współczuję Ci bo pewna jestem że jesteś teraz tym wszystkim bardzo roztargniona.
A jeszcze bardziej współczuję twojej znajomej że ma takiego męża. Pod moim sercem od 13 tygodni też rośnie maleństo na które z TŻ czekaliśmy dość długo i nie wyobrażamy sobie żeby w naszym domu nie było kota, choć teraz to niemożliwe ze względu na psa rodziców (nie akceptuje kotów) który mieszka na parterze domu. Mimo to kot, który był jakiś czas temu u nas na tymczasie tak w nas rozbudził miłość do kotów że mój TŻ postanowił dobudować ganek tak byśmy mieli osobne wejście do domu i byśmy mogli przygarnoć jakieś potrzebujące kociątko i moja ciąża nie zmieniła jego nastawienia.
Obrazek

ana_p

 
Posty: 224
Od: Pt lip 30, 2010 11:55
Lokalizacja: zach.pomorskie ... nad pięknym jeziorem ...

Post » Śro mar 16, 2011 10:48 Re: Moje CiCie... Lunka i Anabelka

To bardzo dobra wiadomość Aniu... Gratulujemy serdecznie!!!!... No my też się staramy o 2 ale to chyba jeszcze nie nasza pora... W każdym bądź razie mój Rafał powiedział, że nie oddałby ich za żadne skarby świata... BO odkąd w naszym życiu pojawiła się An to nie wyobrażam sobie życia bez niej i w ogóle bez moich kociastych przyjaciółek... Ale widać co teściowe potrafią zrobić z życiem niewinnej istoty (mowa tu o kocie)... No, ale cóż będę śledziła losy Tadzi i będę informowała na bieżąco... A tobie Aniu jeszcze raz gratuluję i cieszę się, że mąż nie zmienił nastawienia do kotów i umożliwił wam przygarnięcie jednego...

natasiunia

 
Posty: 190
Od: Pon wrz 07, 2009 19:24

Post » Pt mar 18, 2011 13:13 Re: Moje CiCie... Lunka i Anabelka

Dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam serdecznie .
Obrazek

ana_p

 
Posty: 224
Od: Pt lip 30, 2010 11:55
Lokalizacja: zach.pomorskie ... nad pięknym jeziorem ...

Post » Pon mar 21, 2011 18:21 Re: Moje CiCie... Lunka i Anabelka

Więc tak: rozmawiałam dziś z Anią i Tadzia zostaje na razie u nich i zobaczą jak kotka zareagują na dziecko, próbuję ich a raczej "dominującą" stronę przekonać do tego aby w razie gdyby kotka nie zaakceptowała dziecka oddali ją komuś a nie usypiali... Ech ciężki przypadek, chociaż i tak jest sukces, że ją zostawią przynajmniej na "próbę"

Pozdrawiam

natasiunia

 
Posty: 190
Od: Pon wrz 07, 2009 19:24

Post » Pon mar 21, 2011 19:29 Re: Moje CiCie... Lunka i Anabelka

Uśpić zdrowego kota?
Jaki wet to zrobi?
Pogięło tego człowieka. :evil:

violavi

 
Posty: 10362
Od: Pt kwi 07, 2006 15:34

Post » Pon mar 21, 2011 21:45 Re: Moje CiCie... Lunka i Anabelka

Uwierz mi, że u nas w Strzelcach jest jeden taki wet, który by tylko usypiał zwierzęta... Moje siostry miały taką sytuację... Od jednej, kot wypadł z balkonu na 2-gim piętrze razem z pościelą, która na nim była no i Stefan, bo tak ma na imię kot jednej z moich sióstr miał coś z tylną "nogą", no i pojechała do "pierwszego lepszego" weta a on do niej, że "kota się nie da uratować i trzeba go uśpić"... No a moja siostra oczywiście się nie zgodziła na to bo Stafanek został zabrany z ulicy i miał na tamten czas ok 3-4 m-ce i pojechała do innego, który zadzwonił do jakiegoś specjalistę z Opola i we dwóch go operowali i udało się... Owszem Stefek ma teraz jedną tylną łapę krótszą od pozostałych, ale nie przeszkadza mu to w żaden sposób w w codziennym żuciu i na chwilę obecna ma już prawie 10 lat... Natomiast druga siostra właścicielka Grubego [*](zmarł prawie 2 lata temu ze starości prawdopodobnie) pojechała do tego weta, bo Grubasek się czymś zatruł, prawdopodobnie obrożą przeciwpchelną (bo z czego wiem te jedne obroże były bardzo szkodliwe dla kociaków) no i też ta sama sytuacja chciał uśpić, no ale Gruby już dosyć długo był w jej rodzinie i nie chciała go usypiać, bo była do niego bardzo przywiązana i poszła do innego i okazało się że to tylko zatrucie i dostał odpowiednie leki i preparaty i też żył później ho ho i jeszcze trochę czasu... Nie mam pojęcia czy jeszcze gdzieś przyjmuje, bo nigdy u niego nie byłam z żadnym z moich zwierząt no ale był tak owy, który chciał usypiać zwierzęta zamiast najpierw spróbować go wyleczyć...

A co do tego "czegoś", bo człowiekiem nie można go nazwać zmieni zdanie, bo wykorzystam fakt, że mam jakiś wpływ na Anię, bo jestem jedyna bliską jej osobą, która ma jakiś wpływ na nią nie licząc po części jej "męża"... I mam nadzieję, że zmienią zdanie... Będę oczywiście z wami w kontakcie...


Pozdrawiamy :)

natasiunia

 
Posty: 190
Od: Pon wrz 07, 2009 19:24

Post » Wto mar 22, 2011 18:11 Re: Moje CiCie... Lunka i Anabelka

Miejmy nadzieję że będzie dobrze. I oczywiście czekamy na dalsze wieści - oby jak najlepsze.
Obrazek

ana_p

 
Posty: 224
Od: Pt lip 30, 2010 11:55
Lokalizacja: zach.pomorskie ... nad pięknym jeziorem ...

Post » Pt kwi 08, 2011 13:19 Re: Moje CiCie... Lunka i Anabelka

I jak się sprawy mają?
Chyba już urodziła?

violavi

 
Posty: 10362
Od: Pt kwi 07, 2006 15:34

Post » Pt kwi 08, 2011 21:48 Re: Moje CiCie... Lunka i Anabelka

A witam wszystkich, jakoś ostatnio nie miałam kiedy wejść... Więc Ania urodziła 5.04 i jeszcze jest w szpitalu... Jak tylko wyjdzie jestem z nią umówiona na odwiedziny i w tedy opowiem coś więcej... Na razie jak do niej pisałam przed porodem to pisała, że wszystko z kotem ok...

No a moja Lunka była we wtorek u weta i dostała maść do smarowania, bo w miejscu gdzie miała szwy po sterylce zrobiło się jej takie jakby obtarcie przez, to że drapała te szwy, no i jutro jedziemy na kontrole... Jak na razie rana schodzi... Anabelka coś ostatnio nie ma ochoty na pieszczoty, przychodzi tylko jak ją zawołam na pojedyncze pogłaskanie... Tak to u nas wszystko po staremu...

A coś z nowszej "pułki" ostatnio przypatoczył się do mnie do klatki śliczny biało szarawo pręgowany kocurek... Niestety nie mogłam go wziąć do siebie, ale regularnie daje mu coś do jedzenia(jednak nie mam 100% pewności, że to on za każdym razem zjada), ale wygląda tak jakby był domowy bo strasznie się łasi(tyle że jest brudny). Porobię mu fotki zrobię ogłoszenia, może ktoś się znajdzie kto go przygarnie... Viola czy mogę na Ciebie liczyć przy szukaniu domku, jeszcze lepiej by było gdyby jakiś tymczas się znalazł...

Pozdrawiam :)

natasiunia

 
Posty: 190
Od: Pon wrz 07, 2009 19:24

Post » Sob kwi 09, 2011 8:33 Re: Moje CiCie... Lunka i Anabelka

natasiunia pisze: Viola czy mogę na Ciebie liczyć przy szukaniu domku, jeszcze lepiej by było gdyby jakiś tymczas się znalazł...


Oczywiście.

Tylko tak "z ulicy" to ciężko będzie wyadoptować kota.
Jakiś tymczas by się przydał, a z tym ciężko.

violavi

 
Posty: 10362
Od: Pt kwi 07, 2006 15:34

Post » Sob kwi 09, 2011 9:18 Re: Moje CiCie... Lunka i Anabelka

Właśnie wiem... Mój Rafał nie chce za bardzo zgodzić się na 3 kota po ostatnim nie udanym tymczasie... Ja w miarę możliwości postaram się go odrobaczyć, zawieźć do weta na kontrole, aby sprawdzić jego stan zdrowia... Na 100% wiem, że jest to kocur i ma strasznego świerzba w uszach, co do pcheł to nie mam pojęcia, bo było ciemno jak się "przypałętał", że tak powiem... Jak tylko uda mi się go znaleźć to będę informować... Ewentualnie zawiozę go do mnie na wieś tam mam budynek gospodarczy, w którym będzie mógł przenocować, przynajmniej będzie miał tam ciepło i sucho, a ja tam codziennie jeżdżę lub mój teść to zawsze ktoś mu jeść da i poprosiłabym sąsiada, aby dawał mu mleczka prosto od krowy...(niestety nic nie mogę obiecać na 100%, bo muszę to uzgodnić ze wszystkimi)

Pozdrawiam

natasiunia

 
Posty: 190
Od: Pon wrz 07, 2009 19:24

Post » Wto kwi 19, 2011 21:17 Re: Moje CiCie... Lunka i Anabelka

Mam bardzo dobre wieści Puszek, bo tak ma teraz na imię został zabrany z ulicy przez moją sąsiadkę... Puszek został wykąpany, zaszczepiony, odrobaczony, odpchlony i zosały mu wyciągnięte 2 kleszcze... Ze względu, na to że Puszek długo musiał się błąkać po dworze, to w domku troszkę dziczał więc sąsiadka wypuszcza go na podwórko a na noc wraca do domku... Najważniejsze, że ma miseczkę zawsze pełną jedzenia, i kochających go właścicieli, cóż jeszcze może te piękne kocisko chcieć od życia :))
(o kuwecie nie wspominałam, bo to raczej oczywiste, że jest :))

U moich dziewczyn nic ciekawego, po za tym, że Anie przestały już tak bardzo oczka łzawić i tz. kóz nie ma już w nosku. Luna jeszcze gdzieś ok tygodnia czasu musi chodzić w kołnierzu, że względu na ranę na brzuszku, która nie wiadomo skąd się wzięła

Pozdrawiamy :)

natasiunia

 
Posty: 190
Od: Pon wrz 07, 2009 19:24

Post » Śro lip 06, 2011 22:33 Re: Moje CiCie... A nowy członek rodziny...

Witam bardzo serdecznie, dawno nic nie pisałam, ale nic się nie działo w dodatku egzaminy i tak jakoś mało tego czasu było... Więc może wpierw podzielę się jakże wspaniałą wiadomością... Rodzinka mi się powiększa o Dziecko :) Jest to wspaniała wiadomość... Na początku strach przed Toxoplazmozą, bałam się co to będzie i w ogóle... Ale wyniki wyszły ujemne czyli mam na razie psychiczny spokój... Wiadomo odkąd jestem w ciąży nie sprzątam kuwety i przy robieniu potraw mięsnych myję dokładnie ręce pod bieżącą wodą... Natomiast jest coś co mnie bardzo martwi i chcę się tym z wami podzielić i poradzić póki jeszcze mam trochę czasu do rozwiązania... A mianowicie:
Martwi mnie zachowanie Luny... Od początku czerwca zajmuję się od czasu do czasu 2-u m-czną Córunią od znajomej i w momencie kiedy Alicja zaczyna płakać Luna wpada w szał zaczyna fuczeć, syczeć, stroszy się muszę w tedy małą brać na ręce albo biorę Lunkę na ręce wychodzę z nią z pokoju w którym znajduje się Alicja przytulam ją i tłumacze, że wszytko ok, że nic jej nie grozi, że to tylko ludzkie kocię itp o ile wcześniej mnie nie ugryzie albo nie podrapie... Boję się, że jak urodzę będzie gorzej, a wiadomo nie mogę 24 na dobę stać nad łóżeczkiem, a tym bardziej nie chcę zamykać Luny w transporterze w łazience czy innym pokoju, bo tu nie o to chodzi... Zauważyłam, że Luna robi się też agresywna w stosunku do mojego 3-y letniego syna i do teściów i czasami do mojego Rafała, tylko nie do mnie... Bo jeżeli chodzi o Anabel o jest zupełnie inaczej ona to nawet śpi z Filipem pomimo tego, że goni ją po mieszkaniu jak się bawią... Nawet jak Alicja jest u nas to An podejdzie to fotelika lub gondoli powącha zobaczy co to, nawet jak Ala płacze to An siada i rusza głową we wszystkie możliwe strony żeby tylko zobaczyć co to ze spokojem chowa się do wnęki w łóżku i śpi albo idzie do Filipa do pokoju...

Proszę poradźcie coś, bo naprawdę jestem przerażona, a wolę napisać teraz póki jeszcze jest czas coś zmienić, niż później być zmuszoną ją oddać (czego nie chcę)...

Pozdrawiamy serdecznie...

natasiunia

 
Posty: 190
Od: Pon wrz 07, 2009 19:24

Post » Czw lip 07, 2011 9:10 Re: Moje CiCie... Lunka i Anabelka

Gratulacje :ok:

Luna chyba jest zazdrosna o to dziecko.
Może czuje, że ono nie jest Wasze?
Z Waszym może być inaczej.
Najlepiej jakby się wypowiedział ktoś doświadczony, wpisz w tytule jaki masz problem.

(co z tą kotką od koleżanki co urodziła?)

violavi

 
Posty: 10362
Od: Pt kwi 07, 2006 15:34

Post » Czw lip 07, 2011 12:10 Re: Moje CiCie... Lunka i Anabelka

Na wstępie serdecznie dziękuję :)

Tadzia pojechała na wieś do rodziny męża tej koleżanki, ze względu na wysypkę dziecka (Jej teściowa stwierdziła, że jest to alergia na koty, a wg mnie to były zwykłe potówki)... Ale nie mnie to sądzić... Zanim Ania zdążyła pójść do alergologa żeby im udowodnić, że to nie alergia Tadzia była już na wsi... Przykre, to ale cóż...

Tak na marginesie nie wiem czy ktoś pamięta jak pisałam, że Anabelka próbuje przy każdym otwarciu drzwi wejściowych do mieszkania uciec... Teraz jak Filip wyjdzie z domu a drzwi się nie domkną i uchylą, to Anabel usiądzie w przed pokoju i patrzy odwróci głowę w moją stronę w tedy mówię jej "Anabelko nie wolno" wstanie i odchodzi od drzwi i przychodzi do mnie w tedy spokojnie bez gwałtownych ruchów idę i zamykam drzwi... Nie chcę tego robić jak ona przy nich siedzi, aby się nie wystraszyła... Może źle robię, ale skutkuje...

A co do mojego problemu to mam nadzieję, że jak najszybciej się rozwiąże.. Mam nadzieję, że tak jak wspomniałaś z naszym Maluchem będzie inaczej, ale martwi mnie też to, że robi się agresywna do pozostałych członków rodziny nie za każdym razem, ale jednak sam fakt... Powiem Ci Violu, że traktuje oby dwie dziewczyny jednakowo jak oby dwie mają ochotę na mizianie jedna idzie do mnie druga do mojego Rafała, a jak jestem sama to miziam je oby dwie na raz... Nawet jak Ala jest to Rafał siedzi z małą ja je po miziam pokazuję im, że są ważne dla mnie...

natasiunia

 
Posty: 190
Od: Pon wrz 07, 2009 19:24

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 29 gości