» Wto kwi 12, 2011 18:34
Re: Nasza Pani zachorowała...URATOWANE Psotka [i]
Romuś zyskał nowy przydomek Romeo, a ja straciłam "trochę" nerwów.
Złe ludzie podśmiewali się z kotecka że zakochał się w Psotce obserwując jak ją emablował.
I od "zniknięcia" Psotki do dziś była przysłowiowa polka z przytupem:
- czwartek miaukolenie i szukanie kociny;
- piątek i sobota ponadto przestaję korzystać z kuwety i tłukę wszystkie koty w domu;
- niedziela jestem bardzo nieszczęśliwym koteczkiem noś mnie na rączkach a za kuwetę będzie mi służyła wanna;
- poniedziałek no cóż chyba się trzeba pogodzić z losem, ale reszta kotów niech trzyma się z daleka a spać będę w budce Psotki;
- wtorek świat jest okropny ale życie toczy się nadal.
Byłam bardzo zaniepokojona bo koteczek i jedzenie ograniczył. Konsultacja telefoniczna z weterynarzem - obserwować i jak
przestanie jeść to interweniujemy farmakologicznie; na szczęście nie było to konieczne. A noszenie 8,5 kg kota "zapewniło"
brak czasu na rozczulanie się.
A goście te złe ludzie kajali się, że nie wykazywali zrozumienia dla kota, który spotkał miłość swego życia.
Nie przypuszczałam, że kot może tak zareagować i nadal niepokoję się o Rudego Cholernika.
Reszta czworołapego towarzystwa jest z lekka nieswoja ale czy to brak Psotki powoduje czy szaleńcze zachowanie Romusia.
Nie wiem co o tym myśleć.