
Czesc pierwsza: viewtopic.php?f=1&t=104332&start=0
Sklad naszej ZooEkipy, chronologicznie przedstawia sie nastepujaco:
1. KALIF. Baaardzo koci pies, ok 9 letni kundel przygarniety przez TZa kilka lat temu ze schroniska. Pies po duzych przejsciach, za to z olbrzymim talentem manipulacyjnym

Boi sie burzy i fajerwerkow, nie trawi pijakow, rowerzystow, alkoholikow i glupich psow

Uwielbia gonic koty zwlaszcza Felka. Jest obiektem nieustannych westchnien Pipi, ktora wykorzystuje swoj kobiecy wdziek i kradnie mu karme podczas karmienia.

2. Felek z Lasu, ukochany Synus. Prawdopodobnie urodzil sie w sierpniu 2008, trafil do nas 5 pazdziernika 2008. Przywiozlam go na wlasnej piersi z lasu, gdzie ktos go podrzucil do wstretnej, starej i brudnej szopy na obrzezach podkrakowskiego osiedla. Felek byl bardzo wychudzony, oslabiony, mial potezny koci katar i spadek odpornosci co jednak nie przeszkadzalo mu drzec japy z potezna sila autoalarmu... I dobrze zrobil, gdyby nie jego rozpaczliwe piskanie, nie podeszlibysmy pod te szope i w konsekwencji nie trafilby do nas.
85 dkg kociego nieszczescia miescilo sie na mojej jednej dloni... Kilka dni po przygarnieciu przerazil nas krwotokiem z nadzerek ktory wzielam za uraz wewnetrzny. Potem pokazal charakterek wygrywajac walke o kawalek kosci kurczaka z psem (Kalif chodzil przez prawie rok z biala plama na nosie, tam gdzie kot zdrapal mu skore z pigmentem).
Chyba go troche rozpuscilismy... niemniej jednak fajny z niego kot. Zdobywca tytulu Szczarza Roku i Szczarza Dekady. W domu sam otwiera wszystkie drzwi i kradnie smieci razem z psem.
Felek dawniej i dzis:




3. Lady Fiona, przybyla jako drugi kot. Poczatkowo miala byc kotem, wiec dostala imie Flores. Ktos wyrzucil ja z domu, bo kotka bezblednie wiedziala do czego sluzy kuweta, lozko, spala wylacznie w nogach i przebywala przewaznie na parapecie gapiac sie w okno. Czysta, zadbana, przerazona i nieufna, z poteznym swierzbowcem w uszach trafila do nas pewnej listopadowej nocy, kilka miesiecy po Felku. Kolezanka pracujaca w kwiaciarni zadzwonila do mnie i glosem pelnym rozpaczy zakomunikowala, ze na klatce schodowej na osiedlu w Wieliczce wegetuje kot. Ktos go dokarmia, ktos inny rozwala miski i kota wygania, ktos znow go dokarmia i wpuszcza, ktos go wyrzuca. Pogoda byla fatalna, choc jeszcze nie bylo duzych mrozow i wstepnie uzgodnilysmy ze kot trafia do mnie na tymczas.
Noc przeszla spokojnie, kot spal w nogach i byl smiertelnie przerazony. Na drugi dzien zarzygal pokoj robakami wiec wzielam wolne w pracy i pojechalam do weta. Tam okazalo sie ze Flores to Fiona a na dodatek lada dzien zacznie rujke...
Przezylismy jakims cudem dwa ataki rujkowania, po czym Fiona zostala uroczyscie ciachnieta.
Obecnie nie boi sie wcale ludzi, rozstawia koty po katach, uwielbia siedziec w oknie i komentowac rzeczywistosc

Fiona dawniej i teraz:


3 i 4. Fumik i Glus - nasze pierwsze tymczasy z fundacji, trafili do nas z likwidowanej napredce kociarni. Fundacja dostala tydzien czasu na zabranie kilkunastu kotow; postanowilismy sprobowac sprawdzic sie w roli DT. Panowie pochodza z Prokocimia - Glus spod balkonu kolezanki, a Fumik z dzialek gdzie psychopatyczny ktos zamierzal wytruc koty kwasem akumulatorowym... Koty trafily na kociarnie AFNu, stamtad we wrzesniu 2009 - do nas na DT.
Fumik jest wielkokotem o ilorazie inteligencji rownym polowie mrowiska sredniej wielkosci. Niemniej jednak dysponuje olbrzymim potencjalem empatyczno-leczniczym, do tego jest swietnym psychologiem, oswajaczem innych kotow i... naczelnym kretynem RP. Uwielbia szalec i gonic sie z innymi kotami, a jak zostanie przylapany na jakims goracym uczynku momentalnie podnosi tylnia lape i zaczyna sie wylizywac. Przewrazliwiony na punkcie swojego futerka, bardzo lubi gorne partie mieszkania po ktorych goni jak poparzony. A potem znienacka spada komus tuz przed twarza... Z jego powodu w mieszkaniu zawisna niedlugo tabliczki z napisem "uwaga, spadajace koty!"


Glus byl okropnie dziki. To byl chyba pierwszy kot ktorego trzymalam na rekach w kociarni. Bal sie ale mruczal, serce walilo mu jak mlot pneumatyczny... Bardzo spodobalo mi sie jego spojrzenie, dzieki ktoremu widac bylo ze kot jest naprawde - w budce w ktorej sie dekowal widac bylo tylko jego oczy. U nas zamelinowal sie pod zlewem, w szafie i w wozku dzieciecym w ktorym wygladal jak Dziecko Rosemary. Kazda proba glaskania konczyla sie conajmniej syczeniem, o obcinaniu pazurow mowy byc nie moglo.
Glus jest strasznie strachliwy ale bardzo lubi pieszczoty i spanie w lozku ze mna. A konkretnie to na mojej poduszce. A jeszcze fajniej jest jak moze sie polozyc na mojej twarzy





5. Pipi, najdzikszy kot z fundacji, przepiekna ok. 2 letnia szylkretka z bialym palcem na lapce. Do adopcji!!!

Przeszla bardzo dluga droge, zgarnieta z dzialek razem z innymi Kredkami. W kociarni zyla siedzac na rurach pod sufitem i nie dlatego ze tam bylo najcieplej... Osobiscie przekonalam sie o tym gdy trzeba bylo podac jej zastrzyk z antybiotykiem. Trzy osoby trzymaly Pipi z glowa pod kocem, atak wscieklosci byl kosmiczny. Kot niewyadoptowalny, nienawidzacy ludzi, przerazony i nieufny trafil do nas na przechowanie w grudniu 2009. To mialy byc tylko dwa tygodnie na czas swiateczny... Pipi dostala miejscowke w klatce, oslonietej i blisko grzejnika. Nie chciala wspolpracowac co podkreslila ugryzieniem mnie w palec. Przestalam sie do niej odzywac i jedynym chetnym do zapoznania sie z nia byl Fumik. Kiedy w koncu odwazylam sie wypuscic ja z klatki okazalo sie, ze Pipi zakochala sie w ... psie. I tak malymi krokami udalo sie ja nieco oswoic.
Niedawno wrocila z nieudanej adopcji - z jej niedoszla opiekunka utrzymujemy kontakt do dzis, szukamy dla niej domu ze zwierzakami i Duzymi, ktorzy beda miec morze cierpliwosci.
Teraz Pipi sama przychodzi sie miziac. Mruczy, kruczy i wypina tylek do glaskania, ostatnio polubila bardzo rog od lawy i potrafi wokol niego wykonac cala serie wygibasow (jak rasowa tancerka na rurze...). Felek nauczyl ja krasc jedzenie, zebrac i lomotac Gluska. Pipi nauczyla ja dystyngowanego przesiadywania blisko ludzi, a Fumik - spontanicznosci. Kalif nauczyl ja ze puszczanie smierdzacych bakow moze byc zabawne a kosz na smieci to swietne pole do cwiczenia kreatywnosci... A ja probuje nauczyc ja, ze to wcale nie jest takie zabawne sluchac ich wszystkich czesciej niz Duzych


Jestesmy jeszcze my: ja i TZ.