Przestaję pomagać Paniom ze schroniska dla bezdomnych kobiet przy ul. Stawki 27
Moja pomoc polegała na tym, że zbierałam, nosiłam na własnych plecach i zawoziłam tam różne rzeczy: telewizor, sprzęt agd, naczynia, ubrania, pościele, środki czystości, książki i masę różnych rzeczy. Zrobiłam chyba 6 czy 7 kursów samochodem.
A Panie? Panie miło czas spędzają w palarni i z upodobaniem rozmnażają bezdomne koty. Ja już nie palę, bo nie mam na to kasy. Bo muszę kupić wszystko co jest potrzebne mnie, mojej rodzinie i futerkowcom. A Panie? Panie mogą palić, bo wszystko dostają za darmo. Kasę z fajek mogłyby włożyć w poprawę swojego bytu, byłaby mniejsza pomoc społeczna potrzebna.
I mogą karmić bezdomniaczki, bo karmią resztkami z bezpłatnej kuchni i mogą dokupić coś, ponieważ sobie jedzenia nie muszą kupować. Koty są nieźle odkarmione. Panie o nic nie muszą się martwić.
Tamtejsze koty są bezdomne, podobnie ja Panie. Wydawać by się mogło, że skoro doświadczyły bezdomności, to rozwinie się u nich współczucie dla innych bezdomnych stworzeń i będą pragnąć, aby więcej krzywdy im się nie działo.
Panie bardzo płakały w ubiegłym roku, gdy straż zabrała z ulicy kocięta i zawiozła do schronu. Płakały, bo kotka-matka szukając dzieci płakała. Co najmniej dwoje z czworga kociąt zmarło w schronie. Schron pozostałej wówczas dwójki nie chciał wydać, bo Panie są bezdomne. To zrozumiałe.
A w tym roku co robią Panie? Cieszą się, bo wszystkie kotki znowu w ciąży. Hura, będą maluszki! Nawet znają termin porodu jednej z nich: 17 kwietnia.
Na propozycję sterylizacji słyszę jeden głos: NIE.
Nie, bo w brzuszkach są dzieci.
Pytam:
A kto się tymi maluszkami zaopiekuje, będzie karmił, leczył, da dom?Odpowiedź:
My nakarmimy.Super

I co się potem dziwić, że Muranów jest nie do obrobienia sterylkami. Co jedno miejsce się wyczyści (pamiętacie sprzed paru lat okolice Klifa? Pół forum tam pracowało nad sterylkami, a sytuacja już wróciła do starego poziomu. Panie są niemal po sąsiedzku), to w całej okolicy kotki się rozmnożą.
Udało mi się połowicznie przekonać. Podpierałam się autorytetem fundacji. Ciężko szło, jakby mózgi Pań uleciały z dymem, nie potrafiły zrozumieć o co w tym wszystkim chodzi.
Przyjeżdżałam 4 razy na łapanki. Po nocach. Zrobiłam 2 kotki (razem 10 płodów uśpionych) i 2 kocury.
I co usłyszałam?
Ty k...o, oddawaj kotkę.
K...a, ona sama przecież potrafi urodzić.
Ty k...o, po co brzuch chcesz jej ciąć?!
K...a, jak cie dorwiem...!Uleczyłam się z kolejnej fazy choroby zwanej "pomaganie ludziom". Brrr, nikomu, żadnemu człowiekowi już nie pomogę. Takim ludziom nie warto pomagać. Połączenie bierności z postawą roszczeniową: no jak to, ja jestem biedny, pomóż. Pamiętam taką przypowieść: nie dawaj żebrakowi ryby, daj mu wędkę i naucz łowić. Mam wrażenie, że niewielu jest takich, którzy chcieliby się nauczyć.
Po koty będę jeździć, tam po okolicy biegają całe stada. I ciężarne kotki. Ale sama nie dam rady, bo czekają na mnie inne Panie-karmicielki.
I znowu mi wyszedł tasiemiec. Przepraszam