Ja walczyłam 2 lata temu ....
Przede wszystkim wzięłam zaświadczenie od weta, że obrażenia kota powstały wskutek postrzelenia z wiatrówki. Do tego cały opis stanu kota plus wszystko co było zrobione w lecznicy.
Z tym pojechałam na policję. Choć wiadomo było, z którego domu strzelano, oczywiście dowodów nie miałam.
Zgłosiłam, że ktoś z kierunku domu nr na ulicy takiej a takiej strzelał kilkakrotnie w moim kierunku. Powiedziałam, ze śrut przeszedł blisko głowy, drasnął w ramię jedną z osób, a w ogrodzie bawią się dzieci i że boję się o zdrowie i życie domowników. Powiedziałam, że oberwał też kot i to nie jeden raz, na to przedstawiłam zaświadczenie od weta. Zgodziłam się być świadkiem w sprawie.
Najważniejsze - na policji mówić, że się boisz o bezpieczeństwo ludzi !!! Na kota nie zareagują
Trwało miesiąc chyba, wszyscy mieszkańcy tego domu, na który nakablowałam byli przesłuchani plus osoby, które wtedy akurat w domu były

M.in. w domu mieszkał kierownik miejscowego domu kultury
Oczywiście sprawę umorzono, ale wiem od sąsiadów, że wizyta na policji przestraszyła tych ludzi. Na razie jest spokój
Jeśli znalazłaś postrzelonego kota, nie będzie tak łatwo jak u mnie ... bo ani nie wiadomo kto, ani kiedy ...

Mam nadzieję, ze kociak wróci do zdrowia - mojej postrzelonej się udało, choć miała dziurę w udzie na wylot i duży ubytek skóry spowodowany martwicą.
Powodzenia
