Kicia robi kolejne postępy w socjalizacji

Wczoraj jak weszłam do pokoju to wylazła spod kanapy i zaczeła ocierać się o moje nogi i potem mruczeć sobie poczeła pod nosem

Nie schylałam sie jednak żeby ją pogłaskać bo póki co wolę wzmacniać te pozytywne bodźce, które ona sama prowokuje... bo rąk wyciąganych w jej kierunku to sie jeszcze boi, choć i tu już jest lepiej bo jak jej podaję miske z jedzeniem to wyciąga łebek w kierunku miski i tym samym mojej ręki... ale to jeszcze nie pora żeby ja probować głaskać... Bardzo dużo się bawi... wywija koziołki, szaleje po pokoju, ma swoj prywatny ręcznik, w który uwielbia się zawijać, zwijać, kulać się w nim i ogólnie maltretować..

Ma swoją mini-świnkę, za którą się ugania i szyszkę z lasu, ktorą też się bawi... ostatnio trudni się też obdzieraniem tapety ze ścian.... to chyba jakaś forma zapędów artystycznych... no ale cóż.... nawet na nią krzyknąć przecież nie mogę bo mam jej się kojarzyć tylko dobrze, więc nie mogę jej specjalnie odganiać od ściany..... poza tym ona drze tapetę jak ja śpię i robi to na tyle cicho, że mnie nie obudzi.... Lubi czasem usiąść na podłodze, na wysokosci mojej głowy i mi się poprzyglądać.. czasem miałknie porozumiewawczo... mniejszego psa się nie boi wcale... przed dużym czuje respekt ale chyba tylko ze względu na gabaryty

Uwielbia gapić się na rybki w akwarium. Wczoraj też zauważyłam, że wie co to znaczy słowo "chodź". Bo jak wskoczyła na kanapę i usiadła na końcu w bezpiecznej dla niej odległości ode mnie i powiedziałam: "kici, kici chodź" to podeszła ze dwa kroczki...
No więc jak tak popatrzeć z perspektywy czasu to już jej idzie całkiem nieźle i zaczyna coraz lepiej czuć się w obecności człowieka... czasem to mam wrażenie że się cieszy, że do niej przyszłam...

Bo np. miałczy pogodnie i wykazuje takie pozytywne zainteresowanie moją osobą i już się nie stresuje gdy jestem w pobliżu albo generalnie jak się kręcę po pokoju...