Okropnie martwię się o kiciory, teraz aż boję się wracać z pracy do domu... od razu robię inwentaryzację futer

Wszystko się wali, Lulinka znów chodzi w kółko, a z Mru wczoraj byłam na UP... okazało się że wyszłam do pracy, a godz później zadzwoniła moja mama, że Mru coś stało się z nóżką bo na nią nie staje i ją boli. Pojechałam, prześwietlili i okazało się, że odłamał jej się fragment kości przy gwoździu... nie jest to tragedia, ale ją boli. Dzisiaj już lepiej, oszczędza nogę, ale nie płacze. Dr Nicpoń postanowił puścić ją jednak na golasa, bez opatrunku. Za dwa tygodnie okaże się czy zrosło się po dobroci czy też trzeba będzie ten fragment usunąć.
Ostatnio jakaś czarna seria, naprawdę.
Najgorsze jest to, że nadal nie mogę dziewczyn zaszczepić i siedzą w pokoju... mówię Wam, już powoli opadam z sił
