Pasibrzucha pisze:Wróciłam.
W progu powitała mnie Tasia z chorągiewką i głośnym miaukaniem (na każde moje "Tasia!" było jej "miau!" odpowiadane dokładnie tym samym tonem). Małe kociszcze-demoniszcze okupowało Tasiowe legowisko pod kaloryferem, wylizując się z zadowoleniem i ani myśląc żeby ruszyć swą książęcą doopkę na powitanie z Dużą.
Od razu dałam kotuchom jeść - oczywiście w pierwszej kolejności Tasmanii. I co z tego, skoro zaraz po nałożeniu Tyciej (w drugim kącie pokoju) panny stwierdziły, że najlepiej smakuje na krzyż?![]()
jessssu, jakie cudne to kocie współistnienie
ale admin da Ci w kórę jak będziesz taakie wielkie foty wklejać




nie ma jak okład z kota a zwłaszcza dwóch 

