10 lat i koniec przyjaźni - o tym jak miłosierni...

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon mar 28, 2011 12:10 Re: 10 lat i koniec przyjaźni - o tym jak miłosierni...

Gosiaa, może mamy takie same kanapy :mrgreen:

u mnie boki poszły w pierwszej kolejności, ale po zasłonięciu wzięły się za dół...
jessssuuuu... jak czasami się budzę rano (bo robią to na ogół rano jak jeszcze wszyscy w łóżkach :evil: ) i słyszę to drapanie, to nawet nie chcę pisać co bym z tymi kotami zrobiła... :twisted:
Obrazek
Obrazek

Joanna KA

 
Posty: 3112
Od: Nie mar 15, 2009 20:34
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon mar 28, 2011 12:18 Re: 10 lat i koniec przyjaźni - o tym jak miłosierni...

Oj tak, zaczęło się od boków.
Jak boki były już w strzępach idealny do drapania okazał się dół kanapy :evil:
Matko, czego ja nie robiłam, jak jej nie zabezpieczałam, na nic, Szprotka jakoś się pod to wciska i drapie, najbardziej jak nas nie ma, bo jak wracam, widzę tylko dyndające frędzle.
A jak jest jakiś maluch, to mało tego że obrabia dół kanapy, to najfajniej jest jak kanapa rozłożona, wejść pod wysunięta część, i leżąc na plecach przeczołgać się przez całą długość kanapy podciągając się na łapach które to punkt zaczepienia znajdują oczywiście na kanapie :evil:

gosiaa

 
Posty: 22354
Od: Sob lut 10, 2007 18:59
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon mar 28, 2011 12:22 Re: 10 lat i koniec przyjaźni - o tym jak miłosierni...

kurcze u mnie tymczasy robią tak samo z tymi kanapami jak u Ciebie Gosiu.
a co gorsza, moi rezydenci, którzy wcześniej w ogóle nie drapali niczego innego oprócz drapaka, nauczyli się od tymczasów, że fajnie jest drapać wykładzinę, krzesełka tudzież tapetę w przedpokoju :evil:
Obrazek

magdaradek

 
Posty: 27150
Od: Pon kwi 14, 2008 9:24
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon mar 28, 2011 12:28 Re: 10 lat i koniec przyjaźni - o tym jak miłosierni...

jak się to czyta, to w sumie i pośmiać się można... :wink:
ale jak już się myśli o tym, że trzeba będzie kanapę za jakiś czas wymienić (bo przecież normalnie wstyd), to już mi jakoś mniej do śmiechu :(
Obrazek
Obrazek

Joanna KA

 
Posty: 3112
Od: Nie mar 15, 2009 20:34
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon mar 28, 2011 12:37 Re: 10 lat i koniec przyjaźni - o tym jak miłosierni...

Na początku się wściekałam, ale jakiś czas temu stwierdziłam że to bez sensu i machnęłam na to ręką. Ja już sobie postanowiłam. Następną kanapę kupuję w Ikei i musi być taka ze "zmienianą tapicerką" od razu kupię dwa pokrycia na zapas :)

gosiaa

 
Posty: 22354
Od: Sob lut 10, 2007 18:59
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon mar 28, 2011 12:54 Re: 10 lat i koniec przyjaźni - o tym jak miłosierni...

o, a są takie?
to świetny pomysł :ok:
Obrazek

magdaradek

 
Posty: 27150
Od: Pon kwi 14, 2008 9:24
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon mar 28, 2011 12:58 Re: 10 lat i koniec przyjaźni - o tym jak miłosierni...

no to ja właśnie taką mam... można wymienić obicie, tylko że to jest w sumie też dość droga impreza, bo jak kiedyś sprawdzałam, to do tej mojej kanapy samo obicie kosztuje ponad 800 zł. :cry:
Obrazek
Obrazek

Joanna KA

 
Posty: 3112
Od: Nie mar 15, 2009 20:34
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon mar 28, 2011 13:01 Re: 10 lat i koniec przyjaźni - o tym jak miłosierni...

Są, są, np tak, pokrycie jest zdejmowalne i są do kupienia pokrycia zapasowe w różnych kolorach.
Tyle że to pokrycie też nie takie tanie, 200zł-600zł, ale na pewno tańsze niż nowa kanapa :evil:

http://www.ikea.com/pl/pl/catalog/products/S79849556

http://www.ikea.com/pl/pl/catalog/products/10130317

gosiaa

 
Posty: 22354
Od: Sob lut 10, 2007 18:59
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto mar 29, 2011 22:13 Re: 10 lat i koniec przyjaźni - o tym jak miłosierni...

Tia ;) a nasze Rodzinne Kotki nie niszczyły NIC poza jedną pufą i spodem jednej wersalki. Jeeeeechaaaaał sobie przez całą długość wyrka taki wagonik kolejki linowej..... ;)

Za to Lizunia do pewnego momentu maltretowała tylko swój "drapakochodnik" w przedpokoju, a teraz przy dłuższych pazzurach maltretuje nogę stołową oraz próbuje kanapę, fotele i regał (na szczęście tylko noga stołowa jest dostępna na stałe, pozostałe są w Pokoju Z Groźnymi Kwiatkami i kota nie ma tam swobodnego dostępu).
Aha. Regał drapiemy głównie po to żeby zwrócić na siebie uwagę - na przykład kiedy duża ma gości :twisted:
I jeszcze drapiemy szafkę w kuchni, po to żeby zaakcentować że KOT TU JEST kiedy duża je coś co się kotu "na węch" wydaje smaczne.
I jeszcze drapiemy drzwi do Pokoju z Groźnymi Kwiatkami. Najchętniej nocą albo nad ranem. Ciach-ciach, ciach-ciach, wstawaj duża, kot chce jeść :twisted:
A poza tym kotek nie drapie już nic więcej. W szczególności drapaka na przykład....

A pazzurrrry coraz dłuższe i nadal nie obcięte :evil: Poszłyśmy dzisiaj, ale udało się kotecka tylko zaszczepić. A dokładniej - bezproblemowo udało się tylko koteczka osłuchać przed szczepieniem. A potem jak pan dr wziął kocią skórę w rękę żeby wbić igłę, to się zaczął festiwal. Syk, wrzask, wycie, gryzienie, straszenie.... normalnie dziki kot. Po zarzuceniu ręcznika na kota udało się podać zastrzyk. Resztę musieliśmy sobie odpuścić...... Ech. I tak dobrze że podziabała tylko mnie a nie dra..... :roll:

Normalnie sama nie wiem czy ponawiać próbę manicure w późniejszym czasie... Czy może powinien być ten sam lekarz zawsze dla takiej histeryczki?..... Kot na stole a nie w swoim pudle?... Chociaż poprzednim razem obcinała jej pazurska "nasza" pani dr, kot był bez "opakowania", a przy ostatniej łapce też zaczął się wrzask....... Nie wiem :?

Oczywiście o własnoręcznym obcięciu pazurów mogę sobie pomarzyć. Wzięcie do ręki (leciutkie, na próbę) przedniej łapki = wbicie się w tę rękę zębami.....

No i co najgorsze - strach pomyśleć co w przypadku gdyby ten kot był rzeczywiście chory....................... :roll:

A po powrocie - aniołek, przytulanki, przymilanki itp itd, i ja ciem pani kocham i juz....
Kicia ? - 09'96 ['] Czarnulka 1.06.97 - 24.12.08 ['] Myszka 26.05.96 - 4.06.11 ['] Mrówcia 05/06'13-13.03.16 ['] Szarusia Agatka ? - 7.02.18 ['] Kicia Liza 04/05'2000 - 29.05.18 ['] Pusia ~'2006/2007? -11.10.22 ['] Bercia ~11'2013 - 25.01.25 ['] Chudzina Mechatka ~2016 - 15.02.2025 ['] Misiu ~05'2012 - 9.06.2025
Taki mały kot; taki wielki brak......

włóczka

 
Posty: 1449
Od: Sob kwi 25, 2009 16:43
Lokalizacja: miasto prządek / miasto zalewajki ;-)

Post » Wto mar 29, 2011 22:25 Re: 10 lat i koniec przyjaźni - o tym jak miłosierni...

Kurcze, jak kot nie da sobie obciąć pazurków to jest problem, ja nie wiem co to znaczy, bo moja Szprotka pięknie nadstawia łapkę do obcięcia,cyk myk i gotowe.

gosiaa

 
Posty: 22354
Od: Sob lut 10, 2007 18:59
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto mar 29, 2011 22:43 Re: 10 lat i koniec przyjaźni - o tym jak miłosierni...

gosiaa pisze:Kurcze, jak kot nie da sobie obciąć pazurków to jest problem, ja nie wiem co to znaczy, bo moja Szprotka pięknie nadstawia łapkę do obcięcia,cyk myk i gotowe.

Ano... Ja Myszce niedawno obcinałam. Moje pierwsze obcinanie i jej pierwsze ;) Jeszcze ciemne pazurki do tego. Przednie łapki - u Pani na rękach, stres był, ale przeszło. Tylne łapki - po jakimś czasie. Kot się rozłożył plackiem do głaskania, leżał, mruczał, a ja tylne łapki "niezauważenie" obrobiłam....

A przy Lizce.... :roll:
Kicia ? - 09'96 ['] Czarnulka 1.06.97 - 24.12.08 ['] Myszka 26.05.96 - 4.06.11 ['] Mrówcia 05/06'13-13.03.16 ['] Szarusia Agatka ? - 7.02.18 ['] Kicia Liza 04/05'2000 - 29.05.18 ['] Pusia ~'2006/2007? -11.10.22 ['] Bercia ~11'2013 - 25.01.25 ['] Chudzina Mechatka ~2016 - 15.02.2025 ['] Misiu ~05'2012 - 9.06.2025
Taki mały kot; taki wielki brak......

włóczka

 
Posty: 1449
Od: Sob kwi 25, 2009 16:43
Lokalizacja: miasto prządek / miasto zalewajki ;-)

Post » Śro mar 30, 2011 10:50 Re: 10 lat i koniec przyjaźni - o tym jak miłosierni...

ja obcinam po prostu "na raty"
czasami jedną łapkę się da naraz... czasami tylko ze dwa pazurki...
jak jest mocny "protest", to odpuszczam. jak za mocno nie protestują, to robię stanowczą minę, mam stanowczy głos i mówię: daj maupo wstrętna te pazury :wink: - przecież cie nie boli...
i obcinam na przednich łapkach. tylnych to nawet nie próbuję :mrgreen:
na szczęście tylne pazury są długie, ale nie takie szpilkowate, więc da się z nimi żyć :)
Obrazek
Obrazek

Joanna KA

 
Posty: 3112
Od: Nie mar 15, 2009 20:34
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt sie 26, 2011 21:40 Re: 10 lat i koniec przyjaźni - o tym jak miłosierni...

co u Lizuni słychać?
Obrazek
Obrazek

Joanna KA

 
Posty: 3112
Od: Nie mar 15, 2009 20:34
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon sie 29, 2011 17:00 Re: 10 lat i koniec przyjaźni - o tym jak miłosierni...

To prawda, jakas cisza nastała
Obrazek
Obrazek

Iburg

 
Posty: 5024
Od: Wto sty 04, 2005 21:52
Lokalizacja: Rybnik

Post » Nie wrz 04, 2011 21:48 Re: 10 lat i koniec przyjaźni - o tym jak miłosierni...

Ano, cisza nastała.... Przepraszam. Duża miała.... dużo :? i zakopała wątek w forumowych czeluściach.

Co u nas.

Po pierwsze - nie ma już z nami naszej "rodzinnej" Mysi. Odeszła trzy miesiące temu, w kilka dni po swoich piętnastych urodzinach.
Najbardziej kontaktowy, najmądrzejszy kot jakiego znałam...
Obrazek [*]







-----------------------------------------------------------------

Lizunia - ok. Poza tym że kota jest sporo. Tu dowód rzeczowy:
Obrazek Obrazek Obrazek
Wakacje spędzamy w rodzinnym domu dużej. Jest istotny postęp w kocim zachowaniu - czasem przemawiamy do Mamy dużej, czasem się damy pogłaskać komu innemu niż duża, a dzisiaj kot spędził noc na łóżku Dużych Starszych 8O . Ale zasadniczo, to właściwa kocia duża powinna kocim zdaniem gdzieś w zasięgu BYĆ. Jak jest, to można być wszędzie, nawet w kompletnie obcym i nowym domu (kiedy jeszcze żyła Myszka, byłyśmy 3 dni z Lizką w domu Cioci - no problem). A jak jej nie ma, to i strajk głodowy można próbować zrobić....

Jak wyjechałam na tydzień na Mazury - to jednego dnia pojechałam, drugiego nastąpił ciężki strajk - kot nie je, nie pije, cały dzień albo siedzi skulony w kuwecie, albo biega wściekle po domu z nerwów - no więc kolejnego dnia po porannym stwierdzeniu że się nie poprawiło duża wbiła się podstępem w PKS i wracała z Mazur nakarmić kota, no bo co zrobić :roll: - na szczęście jak dojechała w pół drogi czyli do Warszawy, to się okazało że kot się uspokoił i pojadł - no więc z powrotem w PKS i nad jeziora kończyć wypoczynek... ;)

Kolejny postęp w kocim zachowaniu - moja abstynentka nauczyła się jakoś pobierać jakieś płyny. Konkretnie te płyny to albo było mleczko Viyo, albo rozmieszany z wodą na ciapę mus Gourmeta, albo z biedą prawdziwe mleko z prawdziwą śmietanką (aczkolwiek - nie tuczyć kota ;) ). Wszystko "wchodzi" dopiero jak się najpierw poda na palcu, a potem tym palcem doprowadzi jęzorek do miski. Podobno cielaki tak pić z wiaderka uczyli.... :roll:
No ale co zrobić jak toto będzie się denerwować, oblizywać, a do miski z wodą ani inną cieczą za nic nie trafi, nie ma czegoś takiego w ogóle i już..

Zresztą w ogóle stwierdzam że mam na stanie kota który w ogóle życia nie zna ;) Ot, przykład: od tego roku kot w mieszkaniu dużej ma do dyspozycji osiatkowany balkon. Wyszła kiedyś, położyła się i się grzeeeeeje. Zaczyna ziajać z gorąca, widać że już jej źle, ale nie zejdzie oczywiście. Duża poszła zdjąć, to się z tego gorąca denerwuje, próbuje pacać, zębami łapać, złości się - ale absolutnie nie wie co się dzieje; że się trzeba ze słońca wynieść żeby gorąco przestało przeszkadzać....

No i oczywiście nadal kot jest niełatwy w obsłudze. Nadal jak się coś nie podoba, to w ruch idą zęby i pacające łapki. Nadal próbujemy gryźć wetów (na szczęście jak dotąd bez skutku). Ponieważ siedzimy u Starszych Dużych już 2 miesiące, więc musieliśmy już dwa razy iść obciąć pazurki (niestety bez weta wykonam to dopiero kiedy mi wyrośnie trzecia i czwarta ręka :? ). Pierwszy raz duża stwierdziła że przy okazji odbierania wyników krwi Pusi weźmie Lizunię na "pazurkowanie". Niestety zrobiła błąd i zapakowała kota w transporterek a nie w pudło, no bo jak tu jechać na drugi koniec miasta z otwartym pudłem i z kotem bez "uprzęży" (ubieranie w szelki to zawsze jest "jazda", a wożenie kota w zamkniętym pudle - "jazda" jeszcze gorsza, a poza tym kotu jest gorąco bo dziur w pudle mało). Kot z powodu zamknięcia przyjechał do weta cokolwiek zdenerwowany... No więc w rezultacie - poza skasowaniem dużej przez irchowe rękawiczki, kotowe zębce ześlizgnęły się również Doktorowi po palcu, na szczęście bez uszczerbku dla tegoż... :roll:
Za drugim razem pojechałyśmy do gabinetu bliżej; już z kotą luzem w otwartym w pudle. Tym razem było lepiej. Nawet dało się zajrzeć kotu w uszy :) Ale trzeba przyznać, że Pan Dr najpierw wygłaskał kota dla uspokojenia, dał powąchać wziernik(?) i w ogóle było baaaaardzo, baaaardzo spokojnie i bez pośpiechu, dookoła też cisza i spokój..... Tak że awantura zaczęła się dopiero przy ostatniej łapce oraz w czasie rozmowy dużej z Doktorem... ;)
Ale niestety teraz mamy zakrapiać uszka antybiotykiem :roll: Czysta zgrrrroza..... :roll:

I w związku z tym, że to jest kot jednego człowieka, i wydanie jej po prawie dwóch latach w DT byłoby dla niej dużą krzywdą - a i chętny na takiego trudnego kota się pewnie nie znajdzie - zdecydowałam że zostaje u mnie. O ile oczywiście Kotylionowe Dziewczyny uznają mnie za odpowiedni DS ;)

No i ponieważ pojawiło się powyżej imię Pusia: Lizunia ma obecnie kontakt z Innym Kotem ;)
Bo w rodzinnym domu dużej przebywa teraz czasowo taki wzorzysty ktoś:
(stanowiący drugi powód niepisania w wątku, bo w czasie "wakacji z weterynarią" jakoś mi z wątkiem było bardzo nie po drodze....)
Obrazek Obrazek Obrazek
- znalezisko dworcowe mojego brata, które obecnie, po trwających miesiąc ciężkich przebojach zdrowotnych, doszło do siebie i roznosi chałupę. Zaprzeczenie stacjonarnej Lizki. Przypomina mi to tytuł książki: "Stateczna i postrzelona".... ;)

Oczywiście harmonii międzykociej póki co nie ma, chociaż są w tym samym domu już dwa miesiące. Najpierw z oczywistych względów ich nie kontaktowaliśmy - Pusia słaba, po operacjach, bez futerka tu i ówdzie... A teraz - młode to sykacz i agresor ;) , a Lizunia nie wie co z tym zrobić i ustępuje. Nawet się jeszcze nie najeżyła na młodą. A my staramy się kontrolować sytuację - każdy kot w innym pokoju, a przestrzeń "publiczna" na zmianę albo pod nadzorem. Przy czym każda jest ciekawa drugiej i potrafią siedzieć i się w siebie wpatrywać, ale niech tylko Lizunia zrobi parę kroków w kierunku Pusi - ssssyk. A z drugiej strony - jak siedzę z Lizką w pokoju i są uchylone drzwi a Pusia jest na "wybiegu", to od razu pcha się w te drzwi łaciaty pyszczek, który najchętniej użyłby Lizkowej kuwetki, osykując przy okazji gospodynią.... :roll:
A duzi nie znają się na dokoceniach i nie wiedzą za bardzo jak panny pogodzić, zwłaszcza że Lizunia to kot nieprzewidywalny totalnie oraz innych kotów nie znający, a Pusia nowa, nieznana i prawdopodobnie była wychodząca, więc co to drugi kot wie aż za dobrze. W dodatku np. wziąć Lizuni na ręce i pokazać jej nową nie da się z przyczyn technicznych i już. Ale nic to, na stałe pod jednym dachem nie będą...
Kicia ? - 09'96 ['] Czarnulka 1.06.97 - 24.12.08 ['] Myszka 26.05.96 - 4.06.11 ['] Mrówcia 05/06'13-13.03.16 ['] Szarusia Agatka ? - 7.02.18 ['] Kicia Liza 04/05'2000 - 29.05.18 ['] Pusia ~'2006/2007? -11.10.22 ['] Bercia ~11'2013 - 25.01.25 ['] Chudzina Mechatka ~2016 - 15.02.2025 ['] Misiu ~05'2012 - 9.06.2025
Taki mały kot; taki wielki brak......

włóczka

 
Posty: 1449
Od: Sob kwi 25, 2009 16:43
Lokalizacja: miasto prządek / miasto zalewajki ;-)

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, Google [Bot], kasiek1510, koszka, majka420, Wojtek i 99 gości