Witam
Chcę opisać moją historię adopcji kota.
Ku przestrodze innym naiwnym osobom.Może najpierw kilka słów o mnie.
W 2006 roku adoptowałam 5 letnią rodowodową kotkę brytyjską. Po kotkę pojechaliśmy wówczas kilkaset km z moim mężem.
Dzięki wsparciu osób z nieistniejącego forum Behemota, forum Miau oraz fundacji Emir mogłam ją kompleksowo przebadać oraz o nią zadbać. Kotka miała niedowagę, zaniedbaną sierść, była osowiała i apatyczna. Pierwsze pół roku to jej powrót do normalności. Nauczyła się chodzić na smyczy, mieć zawsze kogoś obok siebie, być szczęśliwym kotem, który u nas ma dożywocie. Pewnie gdyby nie rady forumowiczów i ich wsparcie, nie wszystko przebiegło by tak dobrze. Ma już 10 lat i jest przepięknym kotem.
W kwietniu 2010 roku wyprowadziliśmy się do Wrocławia. Kotka mocno zżyła się z moją mamą i została w moim rodzinnym domu. Nie dlatego, że chciałam, ale dla dobra kota. To jedna z najboleśniejszych, ale i najmądrzejszych decyzji. Musiałam się z nią pogodzić.
W dniu dzisiejszym zobaczyłam na aukcji na Allegro również
kotkę brytyjską, siedmioletnią, oddawaną z powodu alergii w Tarnowskich Górach. Zadzwoniłam pod podany numer. Powiedziałam, że miałam już taką kotkę, mam doświadczenie z brytyjczykami (każdy wie, jakim wstrząsem jest aklimatyzacja kota do nowych warunków, a BRI są wrażliwe), że mieszkam w bloku czy to kotu będzie odpowiadać. Oczywiście tak. Nawet zapytałam tego pana czy ma może odsprzedać akcesoria (Fela nie miała nic swojego, dziś wiem, jakie to ważne by kot coś swojego z poprzedniego domu miał). Nie było problemu, powiedział, że się dogadamy.
Zaznaczyłam, że przyjeżdżam z Wrocławia czy nie będzie problemu, że nowy domek kota będzie tak daleko. Otóż NIE MA PROBLEMU, bo jak pan powiedział, szuka już jakiś czas domu.Zapakowałam siebie, męża, syna i nie bacząc na deszcz pojechaliśmy
. Na miejscu okazało się, że jednak żona tego pana kota nie ma zamiaru oddać. Zaczęła gadać, że się pokłóciła z mężem na ten temat. To się pytam - dlaczego nie zadzwonili? Dlaczego nie szanują ludzi, chcący dać dom staremu już kotu!!! Wiedzieli, że jedziemy z Wrocławia (dla niezorientowanych ok. 180 km w jedną stronę), wiedzieli, że mieszkamy w bloku.
Argumenty?
- Mamy małe dziecko i może też mieć alergię. Bo ich syn dostał po 4 latach. Nieważne, że mówiłam, iż nasz syn chował się z kotem tej rasy od niemowlęctwa. Zaczęła pokazywać, że sierść strasznie wychodzi tej kotce i czy ja wiem, że będzie całe mieszkanie w tej sierści.
- Mieszkamy w bloku, a kot musi być wolny. A mówiłam, że mieszkam w bloku - pan nie widział problemu. No i ta kotka czuje wolność, ba nawet uciekła raz i zaszła w ciążę. I jak ja mogę teraz pozbawić jej wolności (smycz).
Poza tym pani przyznała, że już byli ludzie po tego kota, małżeństwo ok 40 letnie i dzieci płakały i też nie oddała. Przecież to niedorzeczne!!! Jak nie chce oddać kota, to niech nie robi ogłoszeń, niech szanuje czas i pieniądze poważnych ludzi.
CZUJĘ SIĘ OSZUKANA. Przejechałam w jeden dzień prawie 400km, a właściciele nie poczuwali się do czegoś więcej niż przepraszam. Poza tym, że koniecznie pani chciała wcisnąć nam dla dziecka stare kasety VHS, że niby rekompensata. Żenujące.
Wyrzuciłam w błoto pieniądze na paliwo, które mogłam spokojnie poświęcić innemu kotu na miejscu. ODRADZAM I PRZESTRZEGAM FORUMOWICZÓW PRZED SZUKANIEM DOMU TEMU BRYTYJCZYKOWI LUB ODPOWIADANIEM NA OGŁOSZENIE.
Wcisnęłam kup teraz i daję pierwszy swój negatywny komentarz na Allegro.
http://allegro.pl/kotka-rasy-brytyjczyk ... 91451.html