Byłam z Wieniem u weta. Oskubali mnie nieco
Efekty: wyciągnięte dwa kleszcze, zidentyfikowana płeć (a jednak kotka! póki co nadal zwie się Wienio), odpchlanie, dwa zastrzyki. Wymienia już zęby, więc jest starsza niż wygląda. Ma katar, teraz co dwa dni będę tam z nią latała na kłucie

Powiedziałam TŻ, że wet całkiem przystojny, może więc zechce mnie wyręczać w tych wizytach

Ma dostawać scanomune.
Na początku zachowywała się całkiem grzecznie, jednak wet nie spieszył się w ogóle i szybko straciła cierpliwość. Nie obyło się bez ganiania kota po gabinecie
Po powrocie Wienio zaszyła się pod sedesem, ale jak przyszłam do niej po jakimś czasie, to znowu mruczała przy głaskaniu. Mam nadzieję, że nie nabrała do mnie urazy. Miałam rękawiczki i inne ciuchy, może nie skojarzy.