Akcja "Osa" już za nami, pora na następną. Trochę rozrywki dostarczył mi dziś niejaki Wyjec
Jest to znany forumowiczom przyrząd, który poza swoją główną funkcją zbierania kurzu, paprochów i różnych farfocli, wśród których to farfocli przeważają kłaki kociej sierści, ma też dodatkową, nieoficjalną. Otóż straszy moje koty tak, że po akcji sprzątania przez kwadrans dochodzą do siebie. Teraz chyba ja do nich dołączę...
Dzisiaj bowiem Wyjec w swej łapczywości zeżarł kulkę z folii aluminiowej. którą bawiły się kitulce. Przez jakiś czas odmawiał wypełniania swej podstawowej funkcji, bo niestety kuleczka utkwiła w gardle bestii (zrobiłam sekcję i okazało się, że brzuchol Wyjca jest pusty). Kolejna próba włączenia Wyjca zakończyła się powodzeniem - pomiędlił trochę, po czym zaczął grzecznie wsuwać fruwające po mieszkaniu kłaki

Ale niestety, zamiast jedynie wyć, wzbogacił swój repertuar.
Zaczął...
śpiewać
Sierściuchy zwiały szybko - najpierw Skierka z obłędem w oczach szurnęła nad brzuchem potwora, a potem zjeżona Banshee. Siostry zabarykadowały się w kuchni i odmówiły wyjścia, póki potwór się nie zamknął.
Czeka mnie chyba sekcja nr 2 Wyjca - ale tym razem zaopatrzę się w odpowiednio długi druciany skalpel
