Dwa długie dni trwała walka o życia Maćka Dziadka chorego na cukrzycę.
Pierwszy dzień.
Zaczęło się niefajną kupą i brakiem apetytu. Ze względu na ostanie wydarzenia najszybciej jak tylko się udało trafił do wetów i dostał surowicę i kroplówkę nawadniającą.
Dzień drugi:
OK godz. 12 Maciek zaczyna sztywnieć, nie oddaje moczu. GODZINA 12 Wtedy wszyscy weci mają przerwę. Telefon do łapy i kto odbierze.
Dr Sienkowski odebrał. Taksówka i na sygnale z kotem do weta. Wiem, że dostał kroplówkę na sikanie, nawadniającą i stwierdzono obrzęk płuc. Cukier całkiem fajny 185 (dla przypomnienia zaczynał od ok.500). Miał tez sany padaczkowe.
OK godz 20 zabrany do domu (żeby ktoś mógł przy nim czuwać) z napadami padaczki, średnio co pół godziny. Wizyta u weta zamówiona na 7 rano żeby kocur mógł cały dzień być pod bacznym okiem weterynarza.
Noc:
1.04.2011, godz. 0:45 Maciek odszedł za TM [*]