Cześć, szpital mam w domu. Nawet mąż źle się czuje, ale on jeszcze w pracy jest. Nie wyspałam się. Kociątka ukochane mi nie pozwoliły. A rano musiałam jechać na rtg różnych części ciała. W sobotę idę do ortopedy. Jutro z dziećmi do lekarza na osłuchanie, bo boję się, że to jednak rzuci się na oskrzela. Mały ma głosik słabiuśki i kaszle krtaniowo. Starszy też kaszle z gardła niby, ale z nim to trzeba ostrożnie. Ze względu na astmę. Tym bardziej, że całe do południa spędził w łóżku, co nie leży w jego naturze. Musi się źle czuć. Koty czują się wyśmienicie. Marceli roznosi przytulanki i pacynki młodszego syna i gra ze mną w łapki pod drzwiami łazienkowymi. Łatek głównie odpoczywa i korzysta z kuwety na zmianę z jedzeniem z michy
