Arbuz nie jest miękki...niestety

I nie poręczny w użyciu. Chyba,ze do podcięcia nóg a potem dowalić resztą.
Iwonka ,będe pamiętać jak facia dorwę.
Jak na razie jestem bliska umordowania gołymi rączkami nówki. Płacze,płacze,płacze...Od 2 rano.

Ona chce do rączek, na pokoje, na kolanka...Samotność nie służy. TZ w nocy między jednym chrapaniem a drugim skwitował tylko "to żeś znów kłopot przyniosła"

Spotkałam rankiem sąsiadkę spode mnie ,nic nie mówiła o płaczach. Może była delikatna, może nie słyszała.
To duża mocno kocia i kicha za mocno. A ja sie boję już o Biska. I Iwunię.Oraz resztę tałatajstwa także. Jeszcze mam dobrze wryty w pamięć szpital listopadowo/grudniowy.
Ciężarówka nie złapała się. Była, ale mnie olała.Choć zaliczyła podejście do łapki.Kochaś też był,ale on miał sprzęt w nosie.
Idę pod zasłużony prysznic.
Edit: kocia barankuje,ugniata, mruczy,gada i tańczy...Wpakowała sie między scianę i szafkę i tam pomiaukuje do tapety. Wypuściłam ją z klatki, bo każdy musi się ogarnąć.Liczę,ze posiedzi na oknie i nie nauczy sie otwierać drzwi. Zjadła mokre, chyba było siusiu do kuwety. Strasznie brudna.
