Sonieczka wczoraj miała zrobione RTG i zdjęto jej opatrunek.
Staw usztywniony ale przez dwa tygodnie muszę na nią uważać, żeby sobie jej nie uszkodziła.
Łapinka chudzieńka, żal patrzeć, Sonia kuśtyka a łapinka tak bezwładnie wisi. Sonia ją wylizuje, oby wróciła do jako-takiej sprawności.
Przy okazji wizyty zapłaciłam też za szczepienie Sabinki.
Może dziś uda się ciachnąć Dużego Misia, nie wiem, czy wyrobię w czasie.
Wczorajszą wizytę adopcyjną w sprawie Misia przesunęłyśmy na niedzielę.
Misio wczoraj tak się dopominał głasków, że wzięłam go na kolanka, głaskałam, głaskałam a jemu ciągle mało

.
Małe-dzikie ciągle robi do mnie podchody: siedzę w fotelu, on wchodzi na stół, ja jem a on wyciąga szyję i wącha. Jakby mówił: chciałbym ale boję się

. Jak wyciągam rękę to ucieka, mało łapek nie pogubiwszy, głupolek mały no.
A ja bym tak chciała go przytulić, wypieścić i wyszeptać w to małe czarne uszko słodkie słowa a ten nicpoń nie chce, buuuuuu.
Przyszła paczka z Krakvetu, więc koty mają zaopatrzenie na jakiś czas.
Boni lubi swoje chrupki, muszę pilnować jego miseczki bo chrupki mają wzięcie
Sabinka nabiera ciałka a Majeczka już taka okrąglutka jest, że mogłaby się tym ciałkiem podzielić, no i nie kicha już ale skończymy ten cykloferon.
To tak w telegraficznym skrócie wieści z dziupli.
Sorry, że popołudniami nie piszę ale w pracy ciężko, po południu ciągle mam jakieś dodatkowe sprawy i wieczorem juz nie mam siły na neta, zasypiam dosłownie w fotelu.
Dobrze, że już piątek, może uda mi się trochę odpocząć w weekend.