Dopiero wrócilam

Pixie znalazła panią w jakis sposób

.
Pani zadzwoniła i opowiadała mi o kotku i wszystko się zgadzało. Pojechałąm do niej, wypuściłam zestresowanego "Puszka" z transportera i obserwowałam.
Kocio znalazł natychmiast drogę do kuchni, gdzie napił się wody ze szklanego dzbanka

A potem biegał po mieszkaniu i obwąchiwał kąty.
Nie było go od 2 marca.
Pani wieszała ogłoszenia ze zdjęciem "Puszka" w wieku ok 3 miesięcy. Nikt nawet nie zadzwonił, że go widział.
W zasadzie była pogodzona, ze kota nie znajdzie.
Tłumaczyłam jej, ze powinna oduczyc kota od podbiegania do drzwi cichcem. Albo kupić gwizdek i gwizdac mu za każdym razem jak podejdzie przy otwieraniu, albo łapką na muchy strzelić w drzwi, albo psiukaczem do kwiatków. Mam nadzieję, ze do niej dotarło, bo była w szoku. Mówiła bardzo chaotycznie o nim, o sobie, o rodzinie i otym, jak bardzo jest wdzięczna.
W razie problemów z kotkiem, ponownym ( tfu, tfu) ma zgłosic się jak najszybciej do cioci Pixi, która mieszka klatkę obok
Zawiozłam żwirek, suchą karmę i mięso kurzęce.
Niestety pani chwaliła się Kit Katem. Powiedziałam oczywiście co o tym myślę.
Puszek tanich, na szczęście nie je, tylko mięso i suche.
Wiecie co - bardzo się cieszę i bardzo się boję. To taki kochany kotek, ale młody i ciekawski. Pani już ma swoje lata.
Przychodzi zakocona córka, obcina pazurki, nosi do weta, kupuje mu mięsko i pomaga w opiece, ale boję się, ze gówniarz znowu wymknie się pooglądać świat.
Pixie, jeszcze raz dziękuję.
Mamy u pani zabiegi refleksologii za friko.

Edit:
Miałąm rację Rudy miś był odjajczony - 2 tygodnie przed zaginięciem.