Madziu - Julka jak była mała nie cierpiała rowerów. Miała jeden 12" z doczepianymi bocznymi kółkami i wszelkie wyjścia "na rower" były dla niej katorgą. Rower wiec jak nówka stał i doczekał się Laury, która z wielką radością z niego korzysta. W międzyczasie Julka podrosła i jako sześciolatek dostała rower 20". Trochę już z niego wyrastała w zeszłym roku ale ponieważ miała mieć komunię to liczyliśmy, że może jakiś rower jej "wpadnie". No i się przeliczyliśmy - roweru nie dostała za to całe lato podkradała mój . Tutaj może jeździć ile wlezie, nie to co w mieście. Wszędzie na rowerze ma szybciej-czy do koleżanki czy do sklepu. Na rodzinne wycieczki jakoś jechała na swoich 20" ale z kolanami na wysokości zadka. W tym roku Laura wali już kolankami w swoją kierownicę więc musi mieć większy rower ale 20" po Julce to zdecydowanie za wielki rower bo do pedałów nie sięga . Potrzebuje 16". Tak więc obie są w rowerowej potrzebie ...
W weekend Salem dał się poznać z innej, nieco bardziej zadziornej strony. Zrobiliśmy sobie małą wycieczke do moich rodziców, a przy okazji i siostry. Spakowałam wyprawkę kociątka i w drogę... Z obawą czekałam na jego reakcję na nowe miejsce, zapachy, ludzi. Niepotrzebnie. Salem okazał się małym turystą. Ledwo otworzyłam drzwiczki transportera mały podróżnik z nosem przy ziemii jak pies zaczął zwiedzać wszystkie kąty (a jest ich sporo w domku). Okraszając każde odkrycie miałknięciem dotarł do schodów...I tu zaczęła się wielka fascynacja kociszona strukturą, budową i wszystkeim co z nimi związane. Salem ma te same fascynacje wspinaniem co ja Każda wysokość wymaga zwiedzenia, zdobycia i dumnego omiałczenia. Co najciekawsze nie wykazywał najmniejszego lęku przed nowym miejscem. Ludzi traktował jak przeszkody na drodze. Dał się pogłaskać, ale cała jego postawa mówiła "dajcie mi spoój, chcę zwiedzać".
To jednak nic w porównaniu z jego zachowaniem u Asia_Siunia. Mały dominator za nic miał obecność dwóch dorodnych panter i energicznie zwiedzał kąty co jakiś czas powarkując czy oprychując skulonego,zszokowanego i najeżonego Żulusa Jednak prawdziwym charakterkiem wykazał się wobec Nikity. Najpierw bawili się w śledzie - ja Cię śledzę, ty mnie śledzisz.Jednak Salem wykazywał się zawsze chęcią zagonienia Nikitę w róg i patrzenia na niego z góry (czy to łóżko, czy krzesło byle było wyżej). Az w pewnym momencie - cap Nikitę za tyłek, gdy ten się najmniej tego spodziewał. I tak trwała zabawa, gdzie przerażona puma starała się zaspokoić ciekawość nowym przybyszem a jednocześnie nie dać się młodemu szczylowi pobić. Na szczęście ataki były niegroźne i krótkie i podejrzewam, że przy danej większej ilości czasu potwory zaprzyjaźniłyby się w najlepsze. Na całą tę zabawę nestor rodu kociego Zulus reagował dość obojętnie. Jednak najlepszą zabawę miał Salem z Laurą (młodszą córą Asi). Chowanego, straszenie i gonitwy były świetnym spełnieniem dla obu pędraków. Dobrali się idealnie. Pękaliśmy ze śmiechu obserwując tę skaczącą dwójkę. Salem na pewno chętnie będzie tam zaglądał od czasu do czasu, a ja czuję się spokojniej wiedząc, że w razie wyjazdu kociszon ma bezpieczne miejsce, gdzie się nim zajmą.Nie muszę chyba dodawać, że podbił serca rodziców, a szczególnie babci
no proszę, jaką to wyprawę i przygodę miał Salem, a przy okazji Zulus i Nikita
Muriel, ucz go jeżdżenia w różne miejsca, to nie będzie się stresował jak będziesz jeździła z nim do Asi, to on chętnie pewnie będzie na szeleczkach na dwór wychodził
On już zachowuje się jak rasowy podróżnik. Z wyjątkiem niechęci do transportera (wchodzi chętnie, ale w drodze pomiałkuje) to naprawdę kot-turysta. Celem wyprawy było zapoznanie z miejscem, gdzie w razie mojej nieobecności by przebywał i całe szczęście wszystko przeszło pozytywnie. uffff....
tylko akurat z kotami to nie jest takie pewne, że choć pierwszy raz wypadł pozytywnie, to każdy następny też taki będzie.......to bardziej skomplikowane. Ale może w tym przypadku wszystko będzie ok
sunshine dzięki za ciepłe słowa Salem jest straaasznie kochanym kociem. Jedyny raz widziałam go zestresowanego wczoraj u weta na szczepieniu. tulił się do mnie gupol jeden i musiałam go całą wizytę trzymać. Ale już przynajmniej wiemy, że i oczka w pełni zdrowe, uszka już bardzo ładnie wyglądają i za około 2 tygodnie straci biedaczek swoje kakaowe bąbelki (podobno najwyższa pora, bo zaczyna feromonić)