Szczerze?
Jestem zmęczona.
Kotów wzglednie "nie ma" mimo tego , że mam całą 10tkę na stanie...
W nocy najpierw Zenia mnie obudziła...słyszałam stukot padających kocich bobków na podłogę i czułam zapach...
Posprzątałam...umyłam łapki i już cała szczęśliwa ,zapięta w śpiworku usłyszałam Willusia , rówież częstującego podłogę tym co kryje w sobie...
Posprzątałam...
Później usłyszałam szum sikania... nie znalazłam gdzie to ...
Dopiero dziś przy sprzątaniu, odkryłam, że któreś zalało mi biurko...
Po niesprzątaniu w weekend...dziś padam centralnie na pysk.
Rejcia z Tiną SZALEJĄ!!
Wiktor z Witkiem molestują mnie o głaski.
Willek jest niedotykalski.
Zohan z Zenią... hmm... jeżeli one się jakoś przyzwyczają do człowieka to będzie duuuży sukces...
Na dobranoc, każdego wieczora i jedno i drugie , jak tylko położę się spać, biega po parapecie okna i usiłuje przejść przez szybę...
Tequila nawet już tak nie robi...
Jakoś tak sceptycyzm mnie napadł w kwestii ich adopcji...że nie wspomnę o finansach...
Muszkieterzy przestali kichać krwią, już jakiś czas temu.Kaszlą sobie i kichają ale bez tynku strukturalnego w sprayu.
Zenia właśnie mnie obserwuje.
Ją najczęściej dopadam do pieszczenia... ostatnio ostro zlały się z Tequilą, tylko białe/rude kłaki leciały...
Dlaczego?
Tequila ma super miejscówę za piecem

i nie chce się podzielić, a ja odkurzałam i Zenia się tam do niej władowała...resztę sami ułożycie...
Idę spać...
Tak ogólnie przydałby się jakiś powiew młodości

i tupot łapek , bo tu cicho jak diabli...
Nudno...mimo 10 kotów...