Tolusia nie wiadomo co przeszła zanim trafiła do mnie. Być może ma jakieś złe doświadczenia z dziećmi. Poza tym jest nieśmiałą kicią - Petunia, Szejker i Benio sprawiali jej manto - miała do krwi podrapany pyszczek, zapędzali ją za kuchenkę gazową, odpędzali od misek, nie chciała jeść w ich obecności, choć miała osobną miseczkę... Miałam nadzieję, że w nowym domku się otworzy i odżyje, niestety - wyszło zupełnie inaczej

Niech wraca, nic na siłę!
Gandi jest słodki, choć też trzeba nad nim popracować, no i przede wszystkim wyleczyć. Wciąż czekamy na wyniki badań wycinków. Włączymy mu homeopatię do kuracji. Robi duże wrażenie na wszystkich, którzy go poznali "w realu", jest przepięknym kotem, byle tylko odzyskał zdrowie!
Loluś kwitnie i odżywa, apetyt mu dopisuje, bawi się jak kociaczek. Widać, że nareszcie może cieszyć się życiem. Niestety, termin wyjazdu do nowego domku opóźnił się nam - z przyczyn niezależnych - o tydzień, ale nie ma tego złego, Loluś będzie niebawem szczepiony, więc może i lepiej, że nie będzie "na świeżo" przewożony.