piszę tutaj ten pierwszy wątek, ponieważ ani ja, ani mój lekarz nie mamy już pomysłów na to jak ratować kota.
Pierwsze objawy wystąpiły w zeszłym tygodniu - kot zaczął się dziwnie zachowywać, tzn. chował się przed nami. Od razu to zauważyliśmy, po czym zaobserwowaliśmy, że gdy już wyjdzie z kryjówki to sie trochę zatacza, szczególnie podczas machania głową albo na siedząco, przy próbie podrapania się tylną łapą. Kot miał wcześniej problemy z uszami, tzn. zachowywał się tak jakby go swędziało, jednak gdy bywaliśmy z nim u lekarzy zazwyczaj kończyło się na lekach przeciwzapalnych i szybko to przechodziło, więc pomyśleliśmy, że przyczyna takiego zachowania może być podobna. Po jednym dniu obserwacji udaliśmy się jednak do weterynarza.
W wywiadzie u lekarza wyszło, że przyczyną może być kwiat (Skrzydłokwiat), który pojawił się w domu mniej więcej w tym samym czasie, co objawy u kota (ok. dwóch dni wcześniej). Kwiatek natychmiast wyrzuciliśmy, kot został zbadany (miał trochę obniżoną temperaturę, dostał leki DepedinVeyx, Clonohepar), po czym następnego dnia poczuł się lepiej. Taki stan trwał chyba 3 dni, po czym znowu kot zaczął się chować.
Pojechaliśmy na następną wizytę, na której pobrana została krew (wyniki w poniżej):

Wyniki wydały się lekarzowi dziwne i skierował kota na badania USG. Wcześniej dał kotu następujące leki: Metacam, Syndux, Nos-spa, parafina, metoclopramid (podczas badania zauważyliśmy mały kłaczek wystający z odbytu, co mogło sugerować, że kot jest czymś przytkany). Następnego dnia pojechaliśmy zrobić USG. Po przywiezieniu kota do kliniki był on już żółty (białka oczu, skóra, pazury). Lekarz po zbadaniu zrobił jeszcze test na białaczkę wirusową ze względu na bardzo niski hematokryt. Uznał, że to prawdopodobnie białaczka nowotworowa, kot nadaje się tylko do transfuzji i długo już nie pociągnie. Epikryza poniżej:

Natychmiast po badaniu pojechaliśmy do naszego lekarza, który podał mu sterydy, potrzebne enzymy wątrobowe i glukozę pod skórę. Kot następnego dnia poczuł się o wiele lepiej. Zaczą chodzić, pić, jeść, załatwiać się. Wieczorem dostał takie same leki jak dnia poprzedniego. Następnego dnia (wczoraj) lekarz stwierdził aby podać mu jeszcze raz te same leki i dać spokój na weekend. Po podaniu kot po pół godziny znowu schował się i nie wychodził aż do dziś rana. Jest strasznie słaby (pomimo, że rano coś zjadł, napił się i załatwił). Z trudem przychodzi mu np. wskoczenie na stolik o wysokości 30 cm, jest osowiały. Oglądaliśmy go, póki co objawy żółtaczki nie wróciły.
W sumie, to nie wiemy co dalej robić. Jeżeli ktoś ma jakiś pomysł, lub mógłby polecić jakiegoś lekarza, to proszę o pomoc.