VVu pisze:Behemotka nie tylko posługuje się demagogią, czy w ogóle tanimi chwytami retorycznymi („Lepiej jest mieć dwa koty w znakomitych warunkach i osiemnaście trupów czy dwadzieścia żywych kotów w dobrych warunkach?” Znakomite! Gratuluję Autorce wstrzemięźliwości w dobraniu l i c z b y zwierząt w tym argumencie!), ale też posługuje się chwytami brzydkimi.
W którym miejscu posługuję się demagogią? Gdzie składam nierealne obietnice? Masz choćby drobny ślad argumentu czy tak sobie jedziesz na pustosłowiu? Bo żeby zarzucić "tani chwyt retoryczny", to krzyczysz, a odpowiedzi na proste i jak najbardziej realne pytanie nie dajesz

. Niewygodne? Kłopotliwe? Kłóci się z przyjętą na ślepo koncepcją?
A słownik nie gryzie.
VVu pisze:Jeśli pośród łzawych słów i apeli sięga się po konkrety, to może jednak warto zadbać o ich rzetelność. Można było sprawdzić, popytać, czy czas/pieniądze/energię, które Jana zainwestowała w życie Beciny, rzeczywiście odjęły (lub mogły odjąć) czas/pieniądze/energię innym kotom . Może jest jednak tak, że niektórzy nie porywają się na opiekę nad jak największą liczbą zwierząt – w szlachetnym porywie serca, ale z gołymi rękami i kieszeniami, bo jakoś to będzie (panbóg dał koty, to i da na koty?). Może jednak przynajmniej niektórzy, decydując się na prowadzenie wielozakoconych DS/DT mają wsparcie w TŻ-tach/tkach, może mają wsparcie w rodzinie, może mają nawet odłożone środki finansowe na czarną godzinę. A dodatkowo lub niezależnie od powyższego może mają zapał i serce, by dla zajmowania się jednym jeszcze kotem mniej spać, czy mniej butów sobie kupić? Może warto sobie uświadomić, że jak się nie prowadzi „zawodowego” domu wielozakoconego, to jest w razie nagłych przypadków z czego rezygnować (snu, wakacji, kosmetyków) – nie kosztem innych zwierząt, tylko kosztem siebie albo swoich bliskich, którzy na to się, nawet z ochotą, godzą?
Szczególnie zaś jeśli się komuś wypomina NADMIERNE starania (a gdy nie zarzuca się równocześnie niepotrzebnego dręczenia zwierzęcia), warto upewnić się, czy warto w ogóle się odzywać.
Jest przecież tyle umierających zwierząt wokół, które można by zamiast marnowania czasu na taką pisaninę uratować! Ups! Przepraszam za demagogię.
Bredzisz, nie czytałaś (a przynajmniej ze zrozumieniem), co napisałam.
NIE apelowałam o nic (sprawdź w słowniku, co znaczy "apel").
NIE wypowiadałam się na temat tego, czy czas oraz pieniądze zainwestowane w umierającego kota odjęły lub mogły odjąć cokolwiek innym kotom. NIE zarzucam tego.
NIE wypominam nikomu starań, ani nadmiernych, ani żadnych innych.
Akurat w miejscu, gdzie obecnie przebywam, umierających bezdomnych zwierząt jest tyle co,
nomen omen, kot napłakał.
(Mam za to kłopot ze znalezieniem dla znajomego kota do adopcji, mimo minimalnych wymagań.) Co nie zmienia faktu, że ten chwyt, nawet jeżeli do mnie nie ma odniesienia, jest podły i niski. To świadczy o osobie

Na marginesie: Becinkę w ogóle wspomniałam dopiero po tym, gdy Jana, bez żadnego poparcia dla swojego oskarżenia, zarzuciła mi demagogię. I nie chcę tego kota używać jako argumentu na cokolwiek, tylko próbuję uświadomić, że w takiej trudnej i wymagającej "branży", jaką jest ratowanie kotów, nie ma prostych granic.
Uważam, że granicą powinno być ZAWSZE dobro kota. Ale widzę, że nie wszyscy się zgadzają...
VVu pisze:A żeby uciąć dalsze bzdurne (bo mogące sprowadzić tylko kłopoty na osoby, które niby broni) dywagacje behemotki na temat finansowania pomocy kotom,
Akurat ja sprawę finansowania poruszyłam wyłącznie na marginesie. I NIKOGO NIE BRONIĘ (sprawdź w słowniku czasownik "bronić"). Przestań kłamać

VVu pisze:to napiszę tylko, że owszem – DT mają i powinny mieć możliwość doraźnego wsparcia finansowego z zewnątrz, ale sponsoring, stałe datki etc. są dla i n s t y t u c j i. I takie formy wsparcia są objęte regulacjami prawnymi i instytucje korzystające z takiej formy pomocy zobowiązane są np. do rejestrowania swej działalności, płacenia podatków lub przyjęcia innej formy prawnej (fundacje, etc.), składania sprawozdań, etc., etc.
Taaa... Schroniska też są objęte regulacjami prawnymi. A mimo to - co do zasady - koty mają w nich gorzej niż w przeciętnym DT. Trochę nam się priorytety rozjeżdżają. Dla mnie życie kota jest ważniejsze od regulacji prawnych. Dla Ciebie... Po tej wypowiedzi: nie wiem. Może wolę nie wiedzieć.
VVu pisze:Apeluję, by skończyć z pisaniem, że utrzymywanie DT/azyli, jak zwał, tak zwał, przez darczyńców jest cacy. Bo etycznie i moralnie może jest, ale bywa, że to za mało, by nie ściągnąć na kogoś nieszczęścia, czy choćby kłopotu.
Zatem proszę o mniej emocji i demagogii, a więcej rozsądku w takich sprawach.
No fajnie. Etyczne może być, moralne też, koty mogą korzystać, ale to bywa za mało. Jak dla Ciebie to za mało - nie bierz w tym udziału. Ale zabierz też może nochala z cudzych portfeli i domów, jeżeli w tych domach kotom nie dzieje się krzywda.
I czego mnie atakujesz w ogóle, masz jakiś problem?

Spróbuj sił w merytorycznej dyskusji, na argumenty.