Niekonieczniedalia pisze:behemotka pisze:Dobra, wściek na bok (ale mnie zdenerwowałaś tym obraźliwym kłamstwem na początku). Jeśli usiłujesz mnie przekonać, że trzeba dbać o swoje koty, że obowiązkiem każdego opiekuna jest zapewnienie zarówno rezydentom, jak i ew. tymczasom odpowiednich warunków bytowania - wyważasz otwarte drzwi. JA TO JUŻ OD DAWNA WIEM i podkreślam na każdym kroku. Co najmniej dwukrotnie wspomniałam, że trzeba zachować równowagę między skalą pomocy a komfortem zwierząt, między współczuciem a rozsądkiem. Twierdzę zarazem, że tej równowagi nie da się określić suchą liczbą futer w domu, tylko przede wszystkim ich dobrostanem, przy wzięciu pod uwagę realiów i alternatyw.
nie da się a i owszem, ale prawda też jest taka że wraz ze wzrostem ilości spada jakość opieki, bo jeden człowiek nie jest w stanie zapewnić dobrej opieki parudziesięciu zwierzakom a jak jeszcze nie ma wystarczających środków to tragedia

Moje pierwsze dwa koty przez kilka tygodni karmiłam whiskasem, piersią z kurczaka i kaszą manną na mleku (z niewiedzy

Natomiast zgodzę się, że wraz ze wzrostem liczby kotów spada łatwość w zapewnieniu im dobrej opieki. I - owszem - w pewnym momencie, dla pewnej liczby w rękach pewnego człowieka, ta dobra opieka rzeczywiście staje się nierealna.
Jeden tylko drobny szczegół: Dlaczego akurat Ty masz ustalać, od ilu kotów nie można się nimi dobrze zaopiekować? Ile razy miałaś w domu dwadzieścia kotów? A nawet jeśli miałaś i nie potrafiłaś się nimi odpowiednio zająć, to skąd wniosek, że nikt inny też tego nie ogarnie?
Ja naprawdę nie próbuję przekonać, że im więcej, tym lepiej. Albo że każdy powinien mieć w domu dwadzieścia futer. W ŻADNYM RAZIE. Ale patrząc poza własne doświadczenia i własny nos stwierdzam:



Co się komuś nie zgadza w tym rozumowaniu?