Magicmada - tak ciężko mi o tym pisać

(. 10 marca Czaruś jak zwykle szalał z Borutkiem, bawili się, biegali po łóżku. W pewnym momencie, Czarek zeskakując z łóżka uderzył główką o fotel

. Tak niefortunnie, że przerwał sobie rdzeń kręgowy. Objawy były takie, że dostał drgawek, jak go podnieśliśmy, to przelewał się przez ręce... Główka zwisała... Źrenice nie reagowały na nic, serce biło, ale nie oddychał. Zaczęliśmy resuscytację, wdechy do mordki, masaż serca... Ale to nic nie dało. Nie oddychał samodzielnie. Po kilku minutach zmarł. To było o 3:45 nad ranem. Nie spaliśmy. Przy wszystkim byliśmy. Umarł na naszych rękach. Nad ranem zawieźliśmy go do lecznicy weterynaryjnej. Weterynarz stwierdził przerwanie rdzenia kręgowego. Czaruś, mój kochany Czaruś miał straszliwego pecha. Do dzisiaj nie mogę się otrząsnąć. Tyle razy biegały po tym łóżku, bawiąc się, ścigając.... Tym razem... Jesteśmy z TŻ-em w wielkim szoku. Borutek jest smutny. Nie ma przyjaciela. Długo przebywał w miejscu śmierci Czarka. Byli ze sobą trzy lata. Kochali się, przytulali, wylizywali, czasem kłócili - tak po kociemu. Tak strasznie mi przykro. Chciałam im zapewnić najlepsze możliwe warunki, nie wychodziły na dwór, hołubiłam je, traktowałam jak własne dzieci... Dziś już Czarka nie ma...
Postanowiłam, że dam szansę innemu kotu na dom, na nowe życie, także na nowe życie dla nas. Chociaż Czaruś zostanie w naszej pamięci... na zawsze.