Białaczka na minusie na pewno, natomiast FIV - dwa testy niepewne
Właśnie była u mnie Zzuzu i ustaliłyśmy, że robimy bazarek na testy PCR na FIV (ok 200zł) i będziemy się potem martwić jak wyjdzie pozytywny. Wtedy będzie 100% pewności czy Frania ma HIV.
Z tego co mówił wet to gdyby niepewność była przy białaczce to byłby skłonny bardziej być za tym że białaczki nie ma, natomiast koci HIV rozwija się bardzo długo i niepewność testu może świadczyć nie tyle o tym że HIVa nie ma ale o tym że jest w baaardzo wczesnym stadium. Do tego Franka jest od prawie 2 tygodni na srebrze koloidalnym i na beta glukanie - to też w pewnym stopniu mogło wpłynąć na "niepewność" testów, bo była pod względem HIVowym podrasowana - tak się "leczy" HIV - wzmacnia się odporność. W sumie najlepsze z najgorszego się Frani trafiło. Nawet jeśli ma HIV to po pierwsze nie jest tak łatwo żeby inny kot się tym zaraził (musiałyby się tłuc), po drugie terapia nie jest tak uciążliwa i droga jak przy białaczce, czy nawet u kota nerkowego - po prostu uodparnianie i tyle. Poza tym koty z HIV mogą bardzo długo żyć w dobrym zdrowiu. Ale nie uprzedzajmy faktów - jest szansa że Frania nie ma FIV, tego na 100% dowiemy się mniej-więcej za 2 tygodnie. Za tydzień (mam nadzieję że uzbieram już wystarczającą sumę), chcę zabrać Franię do weta na testy PCR - po tygodniu mają być wyniki. Tymczasem, żeby nie tracić czasu, szukamy dla Frani DT jako kotka z podejrzeniem FIV. Na razie Frania będzie w klatce, postaram się ją doswoić i odkarmić. Ogólnie jest w bardzo dobrym stanie, nie jest osowiałą, ładnie je, jest bardzo ciekawska, bawi się. Przez ten tydzień jeszcze będzie dostawała betaglukan i srebro (kto wie może dzięki temu nawet jeśli jest FIVaczkiem uda się tą chorobę z niej wytłuc, w sumie nikt jeszcze nie sprawdzał jak działa srebro na FIV, w końcu to wirus a srebro zwalcza wirusy). Prosimy o kciuki
A na podwórku czekają już inne kociaste... i mam coraz więcej pewności, że w piwnicy w bloku obok są maluszki. W piwnicy do której nie mogę się dostać

Cholera, przecież nie zwinę na sterylkę kotki karmiącej i nie zostawię maluszków na śmierć głodową. Muszę coś wykombinować żeby się do tych piwnic dostać
