Nie pisałam wcześniej o niecnych zamiarach wobec Biska, bo nie chciałam zapeszyć. Ale melduję posłusznie,ze bylismy z Biseczkiem wczoraj na badaniach. Chłopak był grzeczny ale mocno przestraszony. Udało się nam trafić do chcianej p.Kasi. Ukłony w jej stronę bo odpuściła nam koszty wizyty

Bisek miał robiony RTG,morfologię i biochemię oraz zdecydowano o badaniu kału na pasożyty i lamblie. Powodem są ciągłe kłopoty z koopalami mimo odrobaczenia. Wyniki krwiste

dzisiaj będę . Czekam niecierpliwie bo od tego zalezy czy dalej jedziemy z USG watroby.
RTG płucek wykazały dużą poprawę w ich pojemności a serce bardziej się "własciwie" ustawiło.Za 2 m-ce kolejne fotki jednak muszą byc. Płuca dalej mają wiele zrostów ,ale idzie ku dobremu. Wiem, nie jest to fachowy opis, ale jestem laikiem i tak po babsku relacjonuje.
Niestety potwierdziła sie diagnoza mechanicznego uszkodzenia krtani. W fotach nie widać. na macane i osłuchowo jest uszkodzenie.Dwóch wetów go wczoraj badało, w krtani świszczy, pufa i gra. Więc "nasz" pierwszy p.Wojtek miał racje. Od początku to obstawiał. Bisek powinien wystrzegac się wszelkich infekcji bo jest dla niego zabójcza. Więc nasz dom nie jest dobry

Jak ktos widział kota walczącego o oddech to wie jakie to straszne. Bisiaczka chciano nam już odebrac i wysłac za TM
Biseczek to dzieciak specjalnej troski. Jednak żyje,pięknie wygląda i ma wielki apetyt na to swoje kocie zycie. P.Kasia pochwaliła jego wygląd, wzrost i urode. Pamietała go jako wymeczonego chorobami, skołtunionego szkraba. Bisek wazy 4300 co wprawiło nas w osłupienie

. Dla nas jest ciągle maleńkim,chudym koteczkiem.
W tym miejscu bardzo chcialam podziękowac Funduszowi Pokrzywkowemu.
Spotkała mnie wielka niespodzianka

Wielkie, wielkie zaskoczenie było z mojej strony i równie wielkie zdziwienie

. Pw czytałam bez zrozumienia i jakoś nie mogło do mnie nic dotrzeć. Jak wreszcie przebiła się przez mózgownice treśc pw to zrozumiałam, że mój DT został wybrany do pomocy lutowej FB i otrzymałam kwotę 157,50zł z dowolnym przeznaczeniem. Całość "poszła" po rodzinnej naradzie na Biseczka. Jemu w danej chwili była najbardziej potrzebna.
Bardzo, bardzo dziękuję FB w imieniu "moich" kotów
Bisek nie został łaskawie poinformowany o wizycie. Szykowałam sie na nią od pewnego czasu ,skrzętnie kryjąc zamiary a nawet myśli. Binia nie raz miałam zamiar poddac obróbce wetowskiej ,ale gówniarz (jak wiadomo wszem i wobec) zawsze raczył sobie coś zafundować w nosku,płuckach czy czymś tam inszym...Wiec teraz przesądnie zmilczałam nie rozmawiając nawet w domu o niecnych planach. "Akcja Bisek" była ze wszech miar tajna co mnie notorycznej gadule nie służyło. Tortura straszna, bo ja
musze gadać o sprawach mnie trapiących. Coby choć lęki swoje zagadać.
A dziś cała nocka zmarnowana bo czekam na wyniki i nerwy zżerają. TZ jest w domu i jakby co to podjedzie na USG z nim. Czekam na wolną chwilke p.Kasi bo ona tez dziś jest.
Więc prosze trzymac kciuki.