Niestety rozłożyło mnie zapalenie oskrzeli. Kuruję się w domu ku radości kociastych, że mogą się tyle ze mną powylegiwać.
Od starszej pani R z Pustek wczoraj wieczorem udało się wyciągnąć 2 kociczki, jedna niestety ciężarna, karmicielka i pani R twierdziły, że gruba bo ma robaki
Karmicielka oczywiście dobrze wie ze kotka jest w ciąży tylko jest jej głupio, że do tego dopuściła.
Obie kotki są już u weta na zabiegach.
Cieżarna jest prześliczną buraską, taką w beżach, miziastą i cudną, ma góra 5-6 mies.
Tak bym chciała aby w tym roku udało się definitywnie rozwiązać problem kotów w tamtym miejscu, na razie działam po dobroci, ale jeśli się nie da to nie odpuszczę, choć może się skończyc kłamstwami jak w zeszłym roku a co jest w domu u pani R to nie wiem, bo ona mnie nie wpuści, a karmicielka, która zrobiła sobie z domu starszej schorowanej kobiety przechowalnię kotów z podwórka nie raz mnie już okłamała, czego efektem są teraz te 4-6 mies. młode koty.
Ale w tech chwili sytuacja je na tyle przerosła, że dobrowolnie oddają koty do zabiegów, i nawet karmicielka pokryła póki co większość kosztów, ale wiem, że wszystkich nie pokryje.
Kotów ogólnie jest sporo, kilkanaście, część dzikawe, część oswojone, są białe, bure i czarne, ja głównie stawiam na sterylki, część kotów dzikich zostanie po zabiegach wypuszczonych na podwórko (część zresztą cały czas wychodzi bo pani R mieszka na parterze), część postaram się oddać do adopcji, a część muszę oddawać tym babom spowrotem bo inaczej nie będą współpracowały, bo tą sa te ulubione, jak sa zdrowe i w dobrej kondycji to oddaję.
Na szczęście Wojtek jest w domu to mi pomaga i koty wozi do i od weta.