Oj, dziewczyny żadna zwichrowana psychka.To biedny, zagubiony w tym rozgardiaszu kot, któremu zaserwowano ciągłe zmiany.I to w imię jego dobra. Jak by was przenosili z kąta w kąt to jakbyście się czuły? Uważam,ze on bardzo dobre sobie radzi.Masz watpliwoci ,chcesz mu pomóc to kup Feliway w dyfuzorze. Nie panikuj nad nim, bo twoje obawy udzielają mu sie. Na spokój.
Dla mnie to nie dziwota,ze popłakuje. Często się zdarza. Koty to nocne stworzenia więc nocka jest odpowiednią pora na płacze, wyrażenie swego smutku i zagubienia. Nie przejmowałabym sie tym . Jak zobaczy ,ze ma dobrze ciepło, miłosć ,głaski i kolana to uspokoi się. To normalny proces ,a zwiększony jeszcze wcześniejszym wychodzeniem. Tylko prosze nie użalac sie nad nim,ze tęskni za podwórkiem i wiatrem między uszmi. Czegoś mu brak, cos jest innego i popłakuje. Czule mówić, głaskac i zatkac uszy. Na pewno mu przejdzie. Tym bardziej,że po postawie i oczach stresu ja u niego nie widzę.
Dla pocieszenia powiem,ze ostatni bialo-rudy Market zgarnięty z ulicy płakał pod drzwiami bardzo.Szczególnie w nocy. Jak przychodziłam to żalił sie z nosem przymkniętym do szpary w drzwiach. Przeszło mu. Kazdemu przechodzi. W dobrobycie zapomina sie o smuteczkach.Co do rezydentki. Dyfuzor jej takze pomoze. Można wkroczyć jeszcze z karmą uspokajającą ale ja raczej nie widze powodu. Normalny proces oswajania sie zwierzaków. Kazdy musi znac swoje miejsce i nad tym pracują. Oni dopiero zaczynają wspólne zycie i nalezy dac im odpowiednią ilość czasu. Bez paniki.Dopieszczac rezydentkę, Karmela i psa.
Uważam,ze sprawy ida w dobrym kierunku. A ze nie wyśpicie się kilka nocek?No to co! Tyle szczęśliwych dni przed wami
Do niedawna miałam jeszcze psa i zawsze (podkreslam ,że zawsze) stosunki między kotami i psem układały się. Czy to amluszek czy dorosły. Zalezy wzystko od nas i tylko od nas.Edit: jak je i kuwetkuje to tym bardziej byłabym spokojna.